ja wiem, że dłuższego czasu staram się stać w miarę wiernie na straży minimalizmu,
i że to jest jedna z moich ulubionych manif.
ale, w świetle różnych zdarzeń i lektur najprzeróżniejszych wpisów,
na przekór - spróbuję co jakiś czas przedstawić listę rzeczy,
tak tak, przedmiotów materialnych (!!!), które w jakimś stopniu są dla mnie ważne,
i uważam, że w niektórych sytuacjach- wręcz ubogacają moje życie.
(
tu wcześniejszy wpis: lista 10 książek, których nigdy nie oddam.
o książkach będzie jeszcze tutaj sporo.).
to po prostu jest tak, że te konkretne przedmioty,
zostawiły swój ślad- gdzieś po drodze, na różnych etapach.
i z niektórymi nie zamierzam się rozstać.
przysiadły sobie - jak te ptaki - w kąciku, i po prostu są obecne.
1. postcrossing.owe pocztówki
niby taki drobiazg, w sumie nie postcrossingowałam długo,
zamierzałam - w tym roku- powrócić po przerwie do pocztówkowania,
ale tak jakoś ciągle coś stawało mi na drodze.
jednak: bardzo sobie cenię te zdania, te zapiski otrzymane od ludzi z różnych zakątków świata.
fakt, że może nie było tam nic bardzo osobistego, jednak po prostu je lubię.
jak dla mnie: były lekcją, podczas której uczyłam się mówić różne rzeczy,
gdzie chyba własnie najważniejszym gwarantem było to,
że po prostu puszczam te słowa w daleki świat.
2. okaryna
z całej dawnej kolekcji instrumentów dziwnych, niewiele rzeczy mi już zostało- okaryna jest jedną z nich.
i mimo tego, że ciągle brak mi czasu, obiecuję sobie,
że zabiorę ją kiedyś ze sobą na kolejny spływ kajakowy,
i wtedy, na spokojnie, wyciągnę z kieszeni wewnętrznej okarynę w kolorze oranżu i zawstydzę ptaki.
3. uno, tangram
z uwagi- na wspomnienie wielu rozegranych partyjek uno, wiele ułożonych tangramowych figur.
poza tym: są to rzeczy, które bardzo często "robią" nam wieczór przy okazji różnych spotkań, czy wyjazdów.
4. piłeczki do żonglowania
na którymś z wykładów, któryś wykładowca powiedział, że nosi ze sobą zawsze 2 notesy/zeszyty.
w jednym z nich- wypisuje słówka w języku, którego się obecnie uczy, w drugim zapisuje różne wiersze.
i jadąc w autobusie/tramwaju wyciąga z torby/kieszeni płaszcza jeden z
zeszytów.
i uczy- się słówek- żeby ubogacać siebie, swoją wiedzę.
i uczy się wierszy, żeby czasem takim naprędce rzuconym zapamiętanym rymem ubogacać innych.
ja- właśnie dlatego, nigdy swoich piłeczek nie oddam
- żeby mieć możliwość kiedyś tam, pokazania, że w świecie jest miejsce na magię i czary.
5. rolki
a tu już jest dłuższa historia. ale chyba na zawsze zapamiętam, jak się kiedyś nauczyłam jeździć,
ile w tym było odwagi i zapału.
i tak sobie myślę, że może jeszcze kiedyś, kiedyś tam...
2 komentarze :
at: 19 listopada 2013 07:27 pisze...
Co do książek to ja jestem absolutnym książkowym ignorantem i nie posiadam zbyt wiele pozycji z literaturą sensu stricte, ale mam sporo podręczników z różnych przedmiotów ekonomicznych. I to są pozycje, których nigdy nie oddam. Z czystego pragmatyzmu to wynika - nigdy nie wiem do jakiej firmy trafię w przyszłości i co będę robić.
Każdy ma takie rzeczy, do których ma sentyment :)
at: 19 listopada 2013 12:58 pisze...
książki to zupełnie inna historia.
o książkach będzie osobny wpis.
Prześlij komentarz