po raz kolejny: że minimalizm jest moją ulubioną manifą, ale we wszystkim
- staram się szukać złotego środka,
równowagi między sercem a rozumem, bo zwyczajnie nie lubię stawiać wszystkiego na głowie ;-)
a w moim przekonaniu- minimalizm też dotyczy równowagi,
nie tylko równowagi w stanie posiadania, w tym, co chcemy.
ale także równowagi w ograniczaniu siebie.
bo, myślę sobie, że - tak łatwo popaść w jąkokolwiek skrajność.
przyznaję, że kiedyś zdarzało mi się mylić pewne pojęcia- i widząc ładne rzeczy, pragnęłam je posiadać.
obecnie wiem- że to, że mogę coś mieć, nie jest równoznaczne z tym, że tego potrzebuję.
- jak załączone na dzisiejszym obrazku: kredki felissimo.
ich zakup byłby krokiem co najmniej nierozważnym ;-)
z drugiej zaś strony- przestałam aż tak mocno jak kiedyś rozgraniczać w szafie ubrania
te na co dzień od tych od święta.
w końcu- ileż może być tych świąt?
ile czasu można spędzić czekając na Ważne Chwile- zamiast doceniać ten czas i miejsce,
w którym jest się obecnie. i na miarę własnych możliwości- sprawiać,
by nawet takie zwyczajne dni- były ważne, i warte zapamiętania. warte przeżycia.
albo, warte tej gotowości, że
w każdej chwili mogłabym pojechać do paryża ;-)
stąd, zupełnie impulsywnie, pod wpływem chwili, bez większych analiz,
kupiłam sobie komplet kredek akwarelowych derwenta. całe 12 sztuk ;-)
i już się nie mogę doczekać maziania w i po moleskinie, który też dzięki temu zyska więcej kolorów.
* * *
i wpisy, które skłoniły mnie do tego komentarza:
Ajka,
ponownie Ajka, i
MinimalPlan.
stay tuned.
3 komentarze :
at: 19 listopada 2013 07:29 pisze...
Ale zaraz - tylko 12 szt. kredek? Jeśli kochasz kredki, to czemu nie kupisz sobie wyczesanego w kosmos kompletu co najmniej kilkudziesięciu?
at: 19 listopada 2013 12:57 pisze...
bo tyle w zupełności mi wystarcza do zabawy ;-)
at: 28 listopada 2013 11:24 pisze...
"... ta zima kiedyś musi minąć" - choć jeszcze się nie zaczęła:)
Prześlij komentarz