właściwie tytuł poprzedniego wpisu, miał być w zamierzeniu
taki wprowadzający... ;-)
w klimat tego, jak działa ta intecjonalna czynna siła sprawcza.
mniej więcej półtora roku temu na potrzeby innego serwisu przygotowywałam
materiał o tym, jak duch działa w kościele, i jak kościół idzie z duchem czasu.
przyznaję, mnie najbardziej
brzmi wyznanie tomasza.
no i bardzo, ale to
bardzo brzmi mi bach.
wtedy, w trakcie pracy, zgłębiałam przede wszystkim temat
okazywania wyznaniowości na zewnątrz.
i że tak naprawdę mimo piękna bacha, piękna chorałów,
do mnie najbardziej przemawia cisza.
dzięki uprzejmości
holyart.it, a także francesci, otrzymałam voucher, który przeznaczyłam na włoskie padre nostro. (bo w sumie najbliżej leżało obok mojej ukochanej łaciny).
wtedy też, trafiłam- w moim przekonaniu na jedną z najbardziej wyznaniowych,
i jednocześnie najpiękniejszych rzeczy na świecie - jaką jest
möbiusowa seria.
jednak przyznaję- wspomniałam wtedy o möbiusie, tylko z "obowiązku", ze względu na to,
że wypadało go w zestawieniu uwzględnić, bo sama cena w wersji usd, była i jest ceną zaporową.
przyznaję, że co jakiś czas wracałam na stronę möbiusową,
wzdychając sobie ciuchutko, ale jednocześnie zarazem wybijając sobie ten pomysł z głowy.
bo i minimalizm, bo i upraszczanie życia, bo i pokora.
bo także przeznaczanie środków na cele słuszne, bo służenie wsparciem w potrzebie.
bo w tym wszystkim möbius wydawał mi się z wielu względów czymś poza moim zasięgiem.
bo jak także, w tym wszystkim uzasadnić taki wydatek- na coś tak bardzo osobistego.
i tak sobie co jakiś czas wracałam z różnymi myślami, że ja tu, a möbius za oceanem.
i tak trochę bez większych nadziei co jakiś czas wrzucałam kolejne dwuzłotówki do skarbonki. :>
przyznaję, że już w pewnym momencie stwierdziłam, że może warto pomyśleć,
podumać, i zrobić sobie coś podobnego własnym sumptem.
i tak jakoś już bywa z decyzjami, że jak już są podjęte, to zaczynają żyć własnym życiem.
i tak w momencie, kiedy właściwie stwierdziłam, że w sumie w ostateczności
poradzę sobie emocjonalnie z łacińskim grawerem na
prostej srebrnej bransolecie.
a okazało się, że wcale ten dzielący mnie ocean przeszkód nie jest taki wielki. ;-)
i tak, najpierw się okazało, że całkiem nieźle poszło mi odkładanie dwuzłotówek
do skarbonki, potem, że mam możliwość ściągnięcia z usa bez dodatkowych kosztów wysyłki,
i tak od ziarnka do ziarnka, każdy element möbiusowej układanki zaczął
wskakiwać na swoje miejsce, tworząc jedną, zwartą całość.
nadal się nie rozstaję z opaską, czy z bachowskim sdg,
nadal zajmują poczytne miejsce w moim życiu, i służą mi swoją obecnością,
to, że trafiły do szuflady, nie znaczy, że zostały zapomniane.
niewątpliwie jeszcze niejednokrotnie będą mi towarzyszyć.
tymczasem jednak: drogę wyznaczają mi słowa z mojego möbiusa.
* * *
dlaczego w ciszy?
bo tak ostatnio niesłyszalnie dokonują się różne zmiany w moim życiu.
i tak dopiero- po pewnym czasie, właśnie w ciszy dostrzegam, że coś się zmieniło,
albo, że nagle znalazło swoje właściwe miejsce.
i ciągle pamiętam werset, mówiący, że to właśnie w ciszy i zaufaniu będzie nasza moc.
i trochę znowu całość mi pachnie twierdzą exupery, i krukiem.
0 komentarze :
Prześlij komentarz