chwianie się trzcin w jeziorach, blask gwiazdy wieczornej,
różne barwy owoców o porannym czasie
i wiatr przelatujący w sopranie i w basie,
i moja mała lampa, i stół niewytworny.
* * *
wiem, że ostatnio częściej mnie nie ma, niż jestem,
ale jakoś ten rok obfituje w różne okoliczności przyrody.
pewne rzeczy dzieją się szybko, inne się wloką niezmiernie.
a ja - próbuję teraz rozeznać się w tym wszystkim
i osądzić, które to są rzeczy ważne, a które nieistotne.
książkowo: od kilku dni- stoję na niewinnym grishama, i jakoś przez niego przebrnąć nie mogę.
filmowo: się bones.uję.
a cała reszta- ma różne barwy o różnym czasie.
oraz- dokonawszy dzisiaj zwrotu biletów.
i nie będzie listopada pachnącego dunajem, i wiedniem.
2 komentarze :
at: 28 sierpnia 2011 21:41 pisze...
Szkoda wyjazdu. Bones warte obejrzenia, lubię bardzo.
at: 29 sierpnia 2011 10:00 pisze...
do bones się powoli przekonują. drażni mnie tylko lektor, bo nie czyta części naprawdę ciekawych i zabawnych dialogów.
no wiem, sama żałuję, ze mi tak z wiedniem wyszło.
ale niewątpliwie i na powrót do wiednia przyjdzie czas.
Prześlij komentarz