Content

2 komentarze

książkowo mi



1. lee rachel - zanim zasnę, 237
2. nicholas sparks - ostatnia piosenka, 446
3. nicholas sparks - wybór, 336
4. nicholas sparks - na ratunek, 400
5. ahern cecelia - ps kocham cię, 456
6. nicholas sparks - i wciąż ją kocham, 352
7. cook - gorączka, 336
8. koontz - grom, 352
9. higgins clarck - nie ma jak w domu, 440
10. sheldon - sfinks, 273
11. cook - oznaki życia, 384
12. cook - stan terminalny, 410
13. cook - zabójcza kuracja, 484
14. cook -zaraza, 424
15. cook - toksyna, 384
16. cook - oślepienie, 384
17. cook - chromosom 6, 464
18. cook - nosiciel, 407
19. cook - wstrząs, 344
20. cook - napad, 480
21. cook - marker, 496
22. cook - kryzys, 456
23. cook - czynnik krytyczny, 400

suma stron: 9145
Czytaj więcej »
3 komentarze

filmowo mi

1. casablanca
2. ten pierwszy raz
3. najważniejszy dzień życia (3 odcinki)
4. w świecie kobiet
5. odwiedź mnie we śnie
6. listonosz zawsze dzwoni dwa razy (1981)
7. 500 dni miłości
8. purymowy cud
9. 4.50 z paddington
Czytaj więcej »
1 komentarze

23/01/2011



* kliknij aby powiększyć ;-)truskawki w styczniu?
mrrau.

Czytaj więcej »
2 komentarze

22/01/2011



* kliknij aby powiększyć ;-)truskawki w styczniu?
mrrau.

Czytaj więcej »
9 komentarze

liar!



chłopaki się dietują.

a ja odkryłam, że bardzo dobrym ćwiczeniem jest przeprowadzka,
zwłaszcza na trzecie piętro bez windy.
kilka-naście kursów tam i z powrotem z pełnym obciążeniem,
jest lepsze niż jakikolwiek rowerek...
jeszcze "czuję" moje biedne nogi ;-)

i tak mi się przypomniała pewna historia.
swego czasu znałam m., która posiadała różne dziwne rzeczy. w tym wagę łazienkową.
w wadze jako takiej nie ma nic wyjątkowego.
ALE ta waga, którą posiadała m. miała dodatkową funkcję: waga podawała GŁOŚNO stan ważącej się osoby.
dodam, że należało jeszcze wagę uruchomić umiejętnie, bo inaczej STAN ogłaszała tak głośno, że spokojnie było ją słychać w drugim pokoju....

przed wszystkimi spotkaniami towarzyskimi u M., wagę wyciągaliśmy
z kąta, i tak stawialiśmy dyplomatycznie z boku.

i absolutnie zawsze trafił się ktoś, kto korzystając z uroków toalety,
a nie wiedząc o właściwościach wagi, radośnie próbował się na niej zważyć :D
wtedy to waga z wielkim krzykiem obwieszczała stan,
a osoba wychodziła spłoniona, przerażona, i mająca nadzieję, że siedząc
w drugim pokoju NIC nie słyszeliśmy.

otóż: rozwieję co po niektóre wątpliwości.
słyszeliśmy ;-)
ba, nawet wiedząc, że ktoś jest w naszym gronie "świeżynką", to nawet specjalnie ściszaliśmy głosy w trakcie rozmów, aby dokładnie usłyszeć wskazania wagi ;-)

Czytaj więcej »
6 komentarze

minimalizm jest wtedy....



od dłuższego czasu krążą różne plotki i pogłoski na temat minimalizmu.
jak w każdej filozofii życia- są w minimalizmie różne trendy i kierunki.

jednak- tak samo jak z każdym innym aspektem życia –i tu trzeba szukać swojej drogi, swojego miejsca, i minimalizm trzeba przełożyć na swój styl życia, na swoje wartości.

przyznaję, że przez długi czas obśmiewałam listy #100things,
zanim nie odkryłam, że to nie tylko idealne narzędzie dla minimalisty,
ale także świetny sposób na uporządkowanie wiedzy o własnym stanie posiadania,
dla każdej osoby lubiącej porządek.
i choć od jakiegoś czasu prowadzę w założeniu listę 100things, zupełnie mi nie przeszkadza świadomość tego, że tak naprawdę mój całkowity stan posiadania
- z książkami, muzyką, itp. to powinno być jakieś 400things ;-) albo
i więcej… ba, mogłabym nawet nawet policzyć każdą kredkę z osobna,
i już wyjdzie, że stan posiadania mam taki, że hohoho.

haeffect tak napisała: nie jesteś minimalistą, jeśli nie będziesz w stanie porzucić z czystym sercem wszystkich rzeczy które do ciebie należą kiedy zajdzie taka potrzeba.

bo dla mnie minimalizm nie jest kwestią tego jak dużo się posiada, ale tego co, po co i dlaczego się posiada pewne rzeczy.

i tak na przykład w ostatni weekend po jakichś 10 lat współżycia- pożegnałam deskę kreślarską.
i nie tylko z uwagi na przeprowadzkę, i to, że w sposób nie do końca przemyślany nastąpiło pakowanie rzeczy, tak, że zwyczajnie deska się nie zmieściła.
od jakiegoś czasu coraz poważniej zastanawiałam się nad pożegnaniem się z deską- zwłaszcza, że ten etap życia, kiedy była mi niezbędna- dawno mam już za sobą.
i od dłuższego czasu po prostu stała w mieszkaniu, jako taki sentymentalny akcent, wspomnienie dawnych dni.
nie ukrywam, że mimo wszystko dziwnie mi z tą myślą, że oto ten etap mam już za sobą
- a jednak miałam świadomość, że to jest w tym momencie dla mnie ważny i konieczny krok.

daleka jestem też od licytowania się- jakie rzeczy są minimalistyczne,
a jakie nie.
bo nie wyobrażam sobie siebie- lecącej kupić specjalnie ajfona, czy inny gadżet, bo wpisuje się w trendy minimalizmu- gdy ja nie wyobrażam sobie życia na co dzień bez palmtopa.
gdzie dla mnie- najważniejsza jest praktyczność i uniwersalność wielu rzeczy.

nie dla mnie minimalizm, gdzie ktoś ustala jakieś wzorce, i głosi, że np. minimalista chodzi tylko w białych majtkach, itp., gdy ja uwielbiam pić kawę z kubka w grochy.

bo dla mnie- w minimalizmie nie chodzi o ustalenie ram, że wolno posiadać tylko 2 pary pomarańczowych trampek,
albo 3 pary skarpet w biedronki.
albo, czy minimalistce wypada nosić czerwoną czy żółtą torebkę.

ja w pewnym sensie- ciągle się uczę swojej drogi, i ciągle się uczę przekładać minimalizm na swój własny język.
stąd: nadal u mnie się znajdzie pudło pewnych różnych sentymentalnych drobiazgów, i póki co, nie wyobrażam sobie,
że miałabym się ich pozbyć.
niektóre rzeczy są ważne przez to- że są, że są namacalne, i obecne w moim życiu.

podążanie drogą minimalizmu nauczyło mnie natomiast wielu rzeczy- przede wszystkim układania wielu spraw w życiu, wartościowania pewnych pojęć, także ustalania i weryfikowania systemu wartości.
co najważniejsze: nauczyło mnie zamykać pewne sprawy,
i otwierać się na inne,
albo po prostu- w pewnych kwestiach- zostawiania miejsca,
gdzie będą mogły zagościć nowości.

Czytaj więcej »
0 komentarze

17/01/2011



* kliknij aby powiększyć ;-)

Czytaj więcej »
6 komentarze

pomoc jest wtedy



wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczy
listek na wodzie albo kroplę rosy
i wie, że one są - bo są konieczne.

tak jakoś mi ten miłosz pasuje do tego tematu.

chociaż nie sądziłam, że kiedyś dojdę do tego etapu, że pomoc będę warunkować koniecznością.
rozwagą i rozsądkiem. i z ostrożnością.

kiedyś jakoś tak wydawało mi się bardziej oczywiste, że pomagać trzeba, ot tak i po prostu.

dzisiaj- niestety z perspektywy zdarzeń wiem, że ważne jest także to, jak komu i dlaczego,
oraz jaka pomoc jest udzielana.
gdzieś po drodze niestety wyczerpał mi się kredyt zaufania do różnych akcji i reakcji…

czy wolno mi warunkować udzielanie pomocy?
sądzę, że tak- zwłaszcza- jeśli na to udzielanie idą zarobione przeze mnie pieniądze.
nie znaczy to jednak- że owych środków żałuję.
nie żałuję.

a jednak chciałabym wiedzieć, że to co robię, jest ziarnem, które da plon stokrotny.
a nikt myślący- nie obsieje pola- nie sprawdziwszy uprzednio pod jakie uprawy dana ziemia się nadaje.

niedawno zagrała orkiestra- ale niestety, na to, żeby dała głos – musieli się złożyć ludzie.
przykro mi- ale żaden argument do mnie nie przemówi, i nikt mnie nie przekona do tego
– że artyści nie mogliby zagrać bez honorariów.

rozesłano też szlachetne paczki- gdzie wybierało się konkretną rodzinę, do której miała być owa szlachetność przekazywana, jednak czasem moim zdaniem lista oczekiwań związanych z tą paczką przekraczała (dopuszczalne według mnie) granice.

ok., może nie minie oceniać- co komu potrzebne, i może akurat ten gameboy czy playstation były artykułem pierwszej potrzeby dla danej rodziny.
żeby nie było: naprawdę im nie żałuję, choć uważam, że we wszystkim powinien być ten umiar.

nie ukrywam, że to może jest też kwestia mojego wychowania- gdzie nauczono nas, że rzeczy potrzebne dostajemy, drobnostki i przyjemności właśnie od święta, a na wszelkie wymyślne zachciewajki należy sobie samemu zapracować, zaoszczędzić.
postawa moich rodziców była jasna i konkretna: pomóc zawsze, dać tylko naprawdę w konieczności.

długo by można dumać, która organizacja, która kampania społeczna jest bardziej godna zaufania.
albo której można właśnie spokojnie poświęcić jakiś procent zarobków, z myślą, że oni wykorzystają nasz dar w sposób właściwy.

ale zwyczajnie uważam- że i pomagać należy mądrze.

* * *
wiem, że choć nie mam berecika z antenką, to jednak najbliższe są mi takie a nie inne środowiska.

dodam, że jedną z sytuacji, która otworzyła mi oczy, i była dla mnie lekcją, było pewne zdarzenie zaobserwowane w świetlicy caritasu, gdzie przyszła pani ze skargą, że jak mogliśmy dla jej dzieci zrobić kanapki z chleba prostokątnego, gdy dzieci mają pudełka śniadaniowe półokrągłe, i do takich pudełek kanapki im się nie mieszczą.

i przyznaję, że czasem mimo wszystko daję- nie pytając, nie wnikając w szczegóły, nie rozliczając wszystkich za i przeciw.
i przyznaję, że czasem po prostu- najważniejszym warunkiem przemawiającym za jest prośba potrzebującego, czy kogoś zaangażowanego w akcję.
czasem- wystarczy mi sama wiedza o czymś, żeby móc dołożyć swój kamyczek do budowy czegoś dobrego.

i przyznaję, że czasem wbrew sobie, staram się nie patrzeć- dając, mimo wszystko ufając, że nie zawsze można oczekiwać plonu stokrotnego, że czasem dobrem jest i ten trzydziestokrotny plon.

i tak i to jest mój kamyczek do tego tematu i dyskusji.

Czytaj więcej »
1 komentarze

jest wiele



jest wiele rzeczy, których wyznaniowo uczę się nieustannie.

i różnie mi ta nauka idzie....

wyznanie to nie jest dla mnie coś- co oto jest,
i już będzie w mojej głowie czy sercu po wsze czasy.

z samym przyjęciem wyznania- wcale nie spływa od razu mądrość wielka,
i wcale nie są nagle wszystkie rzeczy tajemne objawione.

o na przykład ja mam ogromny problem z pannami mądrymi i głupimi.
mimo tylu rozmów z xRZ- nadal ich nie rozumiem...

długo też uczyłam się mądrości jana od krzyża.
no i jego nocy ciemnej wiary.

a jednak- za jedną z najtrudniejszych dla mnie nauk jest kwestia pokory,
i cichości serca.
gdzie przebiega granica- do kiedy można i powinno nadstawiać się drugi policzek,
a od kiedy walczyć z niesprawiedliwością.

tyle rzeczy przeczytanych, tyle nauk wysłuchanych a ja nadal nie wiem...

Czytaj więcej »
1 komentarze

rozważam

rozważam także urządzenie sobie roku 52 filmów.
Czytaj więcej »
0 komentarze

10/01/2011



* kliknij aby powiększyć ;-)

Czytaj więcej »
0 komentarze

po prostu



rozważam w bliżej nieokreślonej przyszłości przeczytanie książek, o których tutaj mówi minimalistka.

jednak nie umiem ocenić kiedy to nastąpi...
bo choć lubię taki rodzaj filozofii, lubię ideę zen,
to nie przepadam za poradnikowymi mądrościami.

bo przecież od dłuższego czasu staram się wybierać prostszą drogę.
choć i tak różnymi ścieżkami chadzam...
jednak- mam wrażenie, że na nich jest mi z każdym dniem bardziej minimalistycznie,
oraz bardziej tak zwyczajnie i po prostu.

(w ostatnich dniach pożegnałam się np. z tą serią książek.
i najtrudniejsze było ułożenie sobie gdzieś tam w głowie, że jest to nadmiarem na mojej półce,
a potem już było łatwo przejść od myśli do czynu).

ostatnio tak jakoś i prostotę wybieram w tym, co na zewnątrz.
wybierając poniekąd korpo-prezent choinkowy- wybrałam takie coś,
co widnieje na załączonym obrazku.

rzadko i tak noszę biżuterię, i choć rok temu marzyły mi się korale,
to jednak- teraz- nie umiałabym sobie siebie wyobrazić w czymś,
co nie byłoby takie proste- po prostu, czy emanowało jakimś przepychem...

Czytaj więcej »
0 komentarze

07/01/2011



* kliknij aby powiększyć ;-)

Czytaj więcej »
1 komentarze

różności

wyjątkowo nie zamierzam robić żadnych podsumowań,
żadnych postanowień też póki co nie wymyśliłam.

(w sumie chyba wystarczy podsumowanie książek,
i mojego minimalizmu)


ciężko coś postanawiać, jak nowy rok zaczyna się od samych zmian.
takich z kategorii wielkich i przełomowych.

zresztą- w świetle ostatnich rozmów- doszłam do wniosku że nie przepadam
za takimi podsumowaniami.
nie lubię czynić takich rozrachunków z teraźniejszością, czy z przeszłością.
różne drogi wybieram, różnymi ścieżkami chadzam- i rzadko się tłumaczę
dlaczego właśnie tędy i owędy podążam.

i jedyne co mogę, czy co chcę powiedzieć- to to, że w danym momencie miałam przeświadczenie
o słuszności takiego, a nie innego wyboru.
czasami serce chce inaczej, a stopy pójdą- nie tędy...

nie lubię czynić takich podsumowań tych właśnie rozdźwięków, rozbieżności.

bo czasami się sobie potem dziwię, że mogłam mieć wtedy, takie a nie inne wyobrażenie świata.
albo, że wtedy tak mało wiedziałam, czy umiałam.

najważniejszym dla mnie jednak jest to: że w danej chwili jestem przekonana
o swojej słuszności,
o swojej wierze, w mądrość wyboru,
o pewność, z jaką stawiam takie a nie inne kroki.

i dzięki temu: ciągle idę do przodu.

Czytaj więcej »
0 komentarze

03/01/2011



* kliknij aby powiększyć ;-)

Czytaj więcej »
0 komentarze

raz dwa trzy

raczej nie łudzę się, że uda mi się wrzucać codziennie kartkę z kalendarza,
ale na dobry początek...:



* kliknij aby powiększyć ;-)

Czytaj więcej »
0 komentarze

02/01/2011



* kliknij aby powiększyć ;-)

Czytaj więcej »
2 komentarze

bo nowy rok



powszechnie wiadomo,
że ja żyję wg moleskine'a,
jednak w tym roku- przestawię się trochę na kalendarz ;-)

raczej nie łudzę się, że uda mi się wrzucać codziennie kartkę z kalendarza,
ale na dobry początek...:



* kliknij aby powiększyć ;-)

Czytaj więcej »
1 komentarze

dla mnie to: chińszczyzna!



powiedziałem do anioła, który stał u bram nowego roku:
daj mi światło, bym mógł pewnie wkroczyć w to, co niepewne.
ale on odpowiedział: idź prosto w ciemność.
i oddaj swoje ręce w rękę Boga.
bo jest to lepsze niż światło i pewniejsze niż jakakolwiek droga

fragment modlitwy chińskiej

Czytaj więcej »

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.