od zawsze powtarzam, że mam maniery kuchty ;-)
a nie żadnej księżniczki.
dzisiaj: będzie o kuchni po mojemu.
wieki temu wyczytałam gdzieś czyjeś zadziwienie, jak to kuchnia się zmienia wraz z domownikami.
inaczej wygląda kuchnia w pojedynkę, inaczej gdy się ją dzieli we dwoje, inaczej kiedy kuchnia staje się miejscem spotkań rodzinnych.
inaczej pachnie kuchnia gdy w niej panoszą się różne księżniczki ;-)
ja miewam bardzo dużo różnych i różnistych wyobrażeń,
które z czasem w mniej lub bardziej skuteczny sposób przekładam na język widzialny.
na rzeczy dotykalne.
kiedyś wierzyłam: że kuchnię stanowi perfekcja, wymierzona do ostatniego centymetra,
wtedy musiałam mieć wszystko w kompletach, zestawach.
na wszelki wypadek: proroczo przewidując, że oto ten kubek się stłucze: zdarzało mi się od razu kupować kilka sztuk na zapas.
ale w pewnym momencie z zaskoczeniem odkryłam: że mimo iż jest tak przepięknie wszystko poukładane, śliczne jak z obrazka- ja się w tym miejscu dobrze nie czuję.
bo nie było tam miejsca na różne historie, zdarzenia, na posiedzenia przy herbacie,
na posiedzenia przy kubku z obtłuczonym uchem.
i wtedy przypomniałam sobie: gdzie czułam się najlepszą kuchenną atmosferę, gdzie mi w kuchni pachniało, grało, gdzie kuchnia stawała się centrumem domu.
i były to miejsca- które miały już swój przebieg,
gdzie własnie czasem choć kubek był obtłuczony,
choć łyżeczka jako ostatnia uchowana z jakichś zawirowań,
to jednak za tymi zawirowaniami kryła się jakaś opowieść.
od tamtego czasu: u mnie nie znajdzie się dwóch identycznych kubków.
kubki krążą w te i wewte- są świadkami zmian, obecności, przemijania.
są znakami, że ktoś był, że ktoś będzie, albo, że na kogoś czekamy.
* * *
dlaczego butelka w zdjęciu.
po pierwsze: butelka z uwagi na BARDZO ważne narzędzie pracy (szkoleniowe) każdego flecisty ;-) bo w fletach bez ustnika - należy się najpierw uczyć dmuchania w butelkę ;-)
po drugie butelka...
bo minimalizm do mojej kuchni może zaglądać, ale nie zagości tam na stałe.
zbieram różne butelki - i w nich trzymam przyprawy oraz różne różności.
jest butelka z solą. jest z cukrem. jest też butelka po włoskiej wodzie mineralnej ( ta z ostatniego spotkania z bartkiem i elą).
jest butelka z jednogroszówkami zbieranymi dla b.
jest butelka po kotłowej wodzie ognistej, którą specjalnie dla mnie opróżniali chłopaki z klubu.
mam nadzieję, że kiedyś, do tej kuchennej historii dołączy także butelka po tequilli.
Jak (nie) zostałam rojalistką
3 dni temu
9 komentarze :
at: 24 marca 2010 17:47 pisze...
świetny pomysł z butelkami! cukier w butelkach, przyprawy - to musi nieźle wyglądać ;)
a kuchnia, kuchnia... mam dokładną wizję swojej wymarzonej kuchni, mam nadzieję, że kiedyś ją zrealizuję ;)
at: 24 marca 2010 20:13 pisze...
@oll,
bo ja jak już coś wymyślę ;-)
dodam, że każda butelka jest oczywiście inna.
at: 24 marca 2010 20:42 pisze...
Kuchnie jak spod igły to są dobre, ale w meblowym. Pasują do męczarnianych "kompletów wypoczynkowych" i tej jedynej na cały dom półeczki z książkami. Tam, gdzie ludzie naprawdę mieszkają i żyją, a nie tylko bytują na pokaz, kuchnia też żyje. To od razu widać po różnych ubytkach i nieregularnościach. I po kolekcjach butelek wypitych i oczekiwanych :)
at: 24 marca 2010 21:38 pisze...
ja mam więcej niż jedną półkę z książkami :-)
a butelki mają swoją historię i poza tym na kuchennym blacie prezentują się tak wręcz nietuzinkowo.
oczywiście, że najciekawsze są te historie butelek oczekiwanych.
ważne są dni, których jeszcze nie znamy (zapachniało grechutą
at: 24 marca 2010 22:09 pisze...
kubki też mam każdy inny, ale butelkomanii nie znałam:)
at: 25 marca 2010 09:16 pisze...
Patent z butelkami - niezły, trzeba przyznać. Choć dla mnie lepsze są klasyczne słoiki z przyprawami, z których można zaczerpnąć bazylii i oregano do moździerza:)
Ale zgodzę się z kolegą Slawkasem, że kuchnie jak spod igły dobrze wyglądają w Ikei, a w domu to musi być trochę zamieszania - w końcu to kuchnia! Tam się zawsze coś dzieje:)
at: 25 marca 2010 09:35 pisze...
otóż w butelkach trzymam m.in. sól, cukier, ryż, kaszę. w tych z odpowiednio szerokimi szyjkami np. makaron.
przyprawy ciężko by było trzymać w butelkach: bo takie opakowanie papryki słodkiej ledwo by dno zakryło.
przyprawy są w słoiczkach, ale też w różnistych.
nawet nie zamierzam pociągnąć dalej kwestii kompletów wypoczynkowych: bo po nabyciu czegoś takiego dziwnego narożnego do kuchni moich rodziców, co pięknie wyglądało na obrazku i w sklepie, a w domu się okazało twarde, nieporęczne, i takie ble, naszym centralnym miejscem stał się duży pokój - salon. z ławą.
at: 17 czerwca 2011 10:13 pisze...
Butelka po tequilli mówisz...może się coś znajdzie;)
at: 17 czerwca 2011 10:15 pisze...
swoją drogą, u mnie w kuchni panuje wieczny harmider. Wiecznie coś nie poukładane, wiecznie gdzieś na blatach stoją kubki, czajniczki do herbaty i pojedyncze cukierki. Ale, że ja lubie lekki nieporządek to mnie to odpowiada:)
Prześlij komentarz