wspominałam kiedyś, że w moim domu będzie pachnieć bzem i konwaliami. będzie brzmieć muzyką,
i wiele innych rzeczy będzie bo...
bo na drodze do minimalizmu poczyniłam kolejne kroki.
i właśnie przez to mniej: będzie więcej.
będzie więcej światła, serdeczności, będzie więcej obecności.
w piątek wieczorem właściwie miałam w planach wstępne uporządkowanie rzeczy, które zostały po ostatnich zawirowaniach.
d. namawia mnie usilnie do oddania jeszcze choćby swetra z kubusiem puchatkiem.
i ja sobie myślałam, że jeszcze raz muszę usiąść i pomyśleć nad tym: czy naprawdę mam już rzeczy tylko niezbędne i konieczne, a nie także takie, które mi się tylko wydają.
a jednak: póki co sweter z kubusiem puchatkiem jest nie do ruszenia,
bo bardzo mi się podoba myśl, że jeszcze kiedyś, jakimś zimnym zimowym wieczorem się do niego przytulę.
i tak na dobrą sprawę: minimalizm dla mnie to nie znaczy, tylko tyle, żeby mieć jak najmniej.
mam kilka pudeł różności, pełnych najprzeróżniejszych skarbów, których nie zamierzam ruszyć nigdy.
ale na zewnątrz jest minimalnie: bo to wszystko jest schowane właśnie przed oczyma osób postronnych.
trochę także ukryte jest przede mną.
i czasem tam trafiam, w róznych poszukiwaniach, będąc na różnych rozdrożach, i z zaskoczeniem odkrywam takie różne kolorowe drobiazgi.
choćby pod postacią srebrnego kordonku, choćby pod postacią pudełka kredek.
bo ja widzę to tak, że minimalizm jest przede wszystkim wtedy: kiedy piękno jest w nas.
daleka jestem od obrania drogi życia raptem w dwóch kolorach, czy w odmianach szarości.
bo minimalizm jest wtedy, kiedy nie choć obnosimy się z wszystkim co mamy, to piękno jest w nas.
gdy gdzieś, za zamkniętymi drzwiami, za zamkniętymi oknami stoi choćby bambus w wazonie.
bo mówiąc mniej można tak naprawdę powiedzieć więcej.
* * *
a dla mnie jednym z ostatnich takich skarbów było właśnie
ku mojemu zaskoczeniu znalezienie w zakamarkach półki z prawem niniejszego zestawu ołówków.
oraz przypomnienie pewnego słoneczka i słonecznika sprzed lat przez sm.
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
3 miesiące temu
2 komentarze :
at: 22 marca 2010 18:52 pisze...
"bo minimalizm jest wtedy, kiedy nie obnosimy się z wszystkim co mamy, kiedy piękno jest w nas" - pięknie zredefiniowany minimalizm, a może nawet zdefiniowany, na własny użytek. Ortodoksi minimalizmu mogą przy Tobie walić głowami w swoje puste ściany ;)
at: 22 marca 2010 19:18 pisze...
@sławkas
bo przecież wszystko definiujemy na swój własny użytek ;-)
każdą rzecz przekładamy na swój język, i swoją własną zdolność poznawczą.
Prześlij komentarz