Content

środa, 18 marca 2015

wiele może



wiele może usilna modlitwa sprawiedliwego

do tego wersetu biblijnego, "odkrytego" podczas jednej z edycji wyroczkowej- wracam co jakiś czas.

nie żebym uważała się za osobę niewiadomo jak sprawiedliwą,
jednak - nieustająco poszukuję właśnie tego środka, tego miejsca, gdzie szala temidy nie będzie się przechylać
na jedną ze stron.

kolejną kwestią- pozostaje też modlitwa.
czasem- najzwyczajniej w świecie nie umiem się na niej skupić.
to, że lubię benedyktyńskie ora et labora, to takie właśnie pośrednie wyjście z sytuacji,bo staram się modlić pracą. aczkolwiek nieustannie o potrzebie skupienia przypomina mi möbius ;-)
zresztą, sam möbius ma niezwykłą historię w moim życiu.

kiedyś nawet nabyłam taką książkę- teologia ludzi małej wiary ( niestety jeszcze nie znalazłam czasu na jej lekturę,
ale już coraz bardziej zbliża się ta wiekopomna chwila, choć w pierwszej kolejności ułożyłam sobie podręczniki dogmatyczne)- właśnie w nadziei, że tam znajdę lekcję i naukę tego jak się modlić.

i tu nie chodzi o pytanie- czy w modlitwie zanosić prośby tylko na kolanach,
czy np. jest jakiś konkretny czas, w którym modlitwy zostają wysłuchane, albo- gdzie kończą się nasze możliwości,
a zaczyna boże działanie.

bo w teorii- przecież mogłabym klęknąć- i prosić- daj mi mannę z nieba.
a jednak- zawsze mi była bliższa nauka z przypowieści o siewcy, czy o talentach- pracuj, a najwyższy pobłogosławi twoim krokom.
zresztą, pismo w wielu miejscach naucza- że bóg jest światłem na ścieżce, oświetla drogę i wskazuje kierunek tym, którzy idą, a nie stoją w miejscu.

jest jeden temat z którym mierzyłam się od lat- i można by pomyśleć, że jak to- upłynęły lata całe, zanim moje prośby zostały wysłuchane.
fakt, że na początku-miałam wyobrażenie, że to będzie ot tak- hop siup- prośba i od razu spełnienie.
potem tradycyjnie ;-) zaczęłam się "targować" i mówić, co ja chcę, dawać "terminy".
najtrudniej przyszło- nie odpuszczenie sobie tematu- ale ustawienie się w rytmie: wtedy, kiedy on uzna za słuszne.
co jakiś czas- podejmowałam próby- żeby temat rozwiązać samodzielnie- jednak bezskutecznie.
teraz, z perspektywy czasu- widzę, że tamten czas nie był właściwy, nie byłby dla mnie odpowiednią lekcją.

teraz z perspektywy czasu widzę, że tamten czas nie byłby dla mnie odpowiednią lekcją.

odkąd mam ten kubek, często w myślach powtarzam właśnie to zdanie- że mam wielkiego boga.
to zdaje się być- jedną z najprostszych, a jednocześnie najpiękniejszych modlitw.
bo teraz- to wysłuchanie tamtej modlitwy i prośby- wlało w me serce dużo pokoju, dużo ufności. dużo pewności- że pewne trudne sytuacje mogą się tylko skończyć dobrze, skoro nawet pozornie małe prośby zostają wysłuchane w taki piękny sposób.

* * *
M., wiem, że cię totalnie zaskoczy to, o czym tu dzisiaj mowa, ale duch działa kędy chce ;-)

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.