oraz nieustająco zachwycona w ostatnim czasie gokiem,
postanowiłam pochylić się nad tematem
- jak minimalistka chodzi na zakupy ;-)
u ajki już było, jak dostać się do dna szafy ;-)
ale przecież wiadomo, że pusta szafa to raczej nie jest do końca to, o co kaman ;-)
są różne pomysły i wersje zasad, którymi powinny się minimalistki kierować,
- choćby lista 100 rzeczy,
- albo wspomniana niedawno zasada francuskiej szafy,
- są też poradniki- jak stworzyć szafę bazując na bodajże 8 elementach.
i niniejszym- zrobię takie przełożenie kilku zasad na własny język.
takie małe - trochę kopiuj, trochę wklej, postaw też swoją łapkę, i dołóż swoje 3 grosze.
u ubieraj się klasycznie: są zasady odnośnie robienia zakupów
w secondhandach, ja większość tych zasad przenoszę na wszystkie swoje zakupy.
u vslva- jest kupowanie przez głaskanie >>>>
a teraz kilka moich modyfikacji:
1. tworzę listę zakupów- nie tylko przed samym wyjściem do sklepu- ale mam listę rzeczy, które w jakimś stopniu uważam za potrzebne i sukcesywnie w zależności od okoliczności- nabywam te przedmioty.
2. nie idę z zamiarem kupienia czegoś konkretnego - to się nigdy nie udaje. ale ZAWSZE mam przy sobie listę.
3. sprawdzam skład na metce każdej rzeczy. i dokładnie przyglądam się jej wykonaniu, i to, jaka jest w dotyku
4. każdą rzecz przymierzam.
5. najmniejsza wada, zmechacenie, ubytek, nitka dyskwalifikuje produkt.
- na placach jednej ręki mogę policzyć u ILU rzeczy naprawiłam choćby drobny ubytek.
6. najmniejsze niedopasowanie do mojego ciała dyskwalifikuje produkt.
7. kolor produktu, choćby najpiękniejszy, ale niepasujący do mojej karnacji
dyskwalifikuje produkt.
8. jeśli nie jestem w stanie podać minimum TRZECH zastosowań przedmiotu – lub powiedzmy 3 zestawów , do których dany ciuch by pasował- to jest zdyskwalifikowany.
9. jeśli coś jest w stu procentach idealne cena nie gra roli.
10. jeśli coś nie jest w stu procentach idealne to jest zdyskwalifikowane.
* * *
przykład ad 1: nie kupuję rzeczy na wyprzedażach letnich- bo przecież tak naprawdę ubiorę je dopiero za rok. w grę wchodzą co najwyżej basicowe tshirty, w których chodzę non stop.
albo np. w tym roku rozważam sandały- bo te, które noszę obecnie zostały naprawione przy użyciu spinacza biurowego, i wkrótce awansują na śmietnik ;-)
przykład ad 5 : mój zapał do robótek jest tak ogromny, że swego czasu – nie kupiłam pewnej sukienki, bo musiałabym tam wszyć ramiączko…
9 komentarze :
at: 7 września 2011 02:51 pisze...
Hmm stosuje się 'raczej' do tych zasad, podoba mi się myśl o głaskaniu. Raczej, bo czasem odstrasza mnie przed przymierzem mega kolejka i jeśli mogę przymierzam ciuch pomiędzy wieszakami. Poddaje się ocenie chłopakowi, który nie jest tak surowy, jak przyjaciółka. Czasem nabieram się na metkę, a materiał po krótkim czasie błaga o wyrzucenie mimo "składu", który powinien być trwalszy. Edukuje się dalej, uczę na błędach :) Podziwiam cię i podglądam.
at: 7 września 2011 08:44 pisze...
zdarza mi się złamać czasami, którąś z zasad- i zazwyczaj na tym źle wychodzę ;-)
mierzenie to podstawa. parę razy próbowałam coś kupić bez mierzenia- i kończyło to się zwrotami.
tak samo- jak sprawdzanie metek ze składem i "głaskanie"- to rzecz ważna.
- jeśli to też zdarza mi się odpuścić- to w 95% przypadkach zakup jest nietrafiony.
BTW: urośniesz i się nauczysz ;-)
(ja czytania metek nauczyłam się od Biurowej ;-))
at: 8 września 2011 16:36 pisze...
Te zasady to chyba wyryję sobie na minimalistycznej marmurowej tabliczce i wmuruję tuż obok szafy, bo bardzo przejrzyście wyraziłaś właśnie to, co powoduje, że jest się ze swojej szafy zadowolonym. Szczęściem udało mi się już dojść do tego stanu. I faktem jest, że wszelkie nawet drobne usterki oraz niedostosowania kolorystyczne dyskwalifikują na wejściu. Jak i skład nie taki oraz niewłaściowości fasonu do figury. I nie ma mowy, żebym nie przymierzyła rzeczy przed zakupem (a dawniej niestety zdarzało się...).
Bardzo dobre zasady!
at: 11 września 2011 01:16 pisze...
uznaję punkt 4
dodaję punkt 4 a) chyba że to jest "tiszert" lub majtki.
dodaje punkt 4b) kupuję, sprawdzając cene
punkt 9 - nie dotyczy, nie wchodze do drogich sklepów
at: 11 września 2011 08:40 pisze...
beata, masz rację z tym 4a.
ale ja tylko majtki biorę na oko ;-)
nawer tishirty mierzę.
nawet jak są na sale za gupie 10 zeta.
ad.9 - każdy ma jakieś ceny zaporowe. w drogich sklepach bywam z okazji wyprzedaży. ale fakt, są też takie, do których nawet z okazji wyprzedaży nie wejdę.
at: 13 września 2011 22:48 pisze...
Książka "Co zrobić żeby wyglądać szczupło" radzi przymierzać również bieliznę (na swoją), bo kupowanie 'na oko' tej części garderoby może być takim samym failem jak w przypadku innej.
at: 17 października 2011 12:24 pisze...
"jeśli coś nie jest w stu procentach idealne to jest zdyskwalifikowane." smutna kwintesencja wielu kobiet, a cała ta lista w kontekście facetów to główny powód dlaczego są singielkami, przecież są 'taaakie fajne, mądre i oczytane'.
at: 17 października 2011 12:59 pisze...
anonimowy
cała ta lista jest nie w kontekście facetów, a w kontekście robienia zakupów.
głównie ciuchowych.
i tak, zdarza mi się tych zasad nie przestrzegać- w różnych kontekstach.
tj. zdarza mi się np. kupować rzeczy wymagające przeróbki.
oraz uwielbiam się spotykać nietuzinkowymi osobami- które mają tak jak ja 128 wad ;-(
at: 17 października 2011 17:48 pisze...
wiem, że to w temacie zakupów, ale zadziwiająco często identyczne podejście mają niektóre zrozpaczone singielki 26+ w temacie facetów. szukają księcia z bajki, zapominając, że ważniejsze jest bycie z kimś 'pomimo', a nie 'dla'. Nie wnikam z kim się spotykasz, co lubisz itd - po prostu znam dziewczyny, które mają podobną listę zakodowaną gdzieś w głowie i nie potrafią się jej pozbyć, ba, one nawet jej nie dostrzegają.
na temat samej listy się nie wypowiadam, bo zadję sobie sprawę, że 'Baby są jakieś inne' i nie ma co tutaj polemizować... Całe szczęście, że do tego aby Was kochać, nie trzeba Was rozumieć ;)
Prześlij komentarz