Content

piątek, 12 listopada 2010

sex jak sussex

historia średniowiecznej anglii, fakultet nieco przysypia. profesor:
- a teraz proszę uważać, będzie o seksie.
podnieśliśmy głowy, a prof.:
- anglia była podzielona na essex, sussex, wessex i inne, ale to już państwa nie zainteresuje....


korpo też czasem plotkuje, czasem zdarzają się sceny jak z susSEX.

scena numero uno:
ma przyjechać do nas gość z usa.
chris, wzrost- jedyne 190 cm.
i trzeba gdzieś gościa położyć w jakimś hotelu. 190cm to jest jednak słuszny wzrost.

wydzwaniamy hotele:
my: dzień dobry. chcielibyśmy się dowiedzieć jakie największe łóżka państwo w swoim hotelu mają....
recepcja: o.0, wtf ....???
my: a bo, no bo.... bo my mamy wysokiego gościa, którego musimy gdzieś położyć spać...

(po kilku takich rozmowach - wpadłam na pomysł, że trzeba zwyczajnie wydzwonić drużynę koszykarską, i dowiedzieć się gdzie oni kładą najczęściej gości.)

po drugie primo


od nas ma ktoś gdzieś pojechać.
w sensie w inne miejsce pracy, w jakimś tam celu.
i się dopytuje czy na miejscu dostanie wszystkie dodatkowe rzeczy.
(podstawowy sprzęt - koleś zabiera ze sobą)
zważywszy, że praca w terenie- dopytuje się, czy na miejscu dostanie coś przeciwdeszczowego, w razie gdyby.

my: że jasne, i oczywiste, że tak.
potem pchamy sprawę dalej, że koleś ma takie zapytanie/zachciewajkę.

dostajemy odpowiedź: że skoro się upiera, to niech mu będzie, że dostanie.
pytanie dnia: jaki rozmiar.

odpowiedź: owszem nie wiemy. nikt się nie zdecydował wydzwonić kolesia z tekstem,
że no nie ma sprawy, ale tak przy okazji jaki masz rozmiar/ jaki duży?

i tym optymistycznym akcentem ;-)

4 komentarze :

mamalgosia says:
at: 12 listopada 2010 11:28 pisze...

oo.. poznałam kiedyś pana, który miał 220 cm. chciał ćwiczyć na siłowni. niestety nie mieścił się na sprzętach :D
to był jeden jedyny raz, kiedy sięgałam komuś do łokcia :D

Verónica says:
at: 12 listopada 2010 11:36 pisze...

no, moja najwyższa znajomość miała ok. 198cm.
rozmowy bez szpilek- były męczące ;-)

Ajka says:
at: 13 listopada 2010 12:21 pisze...

Twoje sceny z życia korpo faktycznie przebijają Gilberta o całe mile świetlne :)
Natomiast zdjęcie bardzo sexowne...

Beata says:
at: 14 listopada 2010 10:35 pisze...

zgadzam sie, zdjecie seksowne:)

Prześlij komentarz

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.