Content

poniedziałek, 15 listopada 2010

jak to...

zdjęcie jest przykładem jak to drzewiej bywało,
jak kiedyś- w przybliżeniu wyglądał mój książkowo-biblioteczny misz masz.

minimalizm pozwolił mi zapanować nad chaosem.
poza tym- znacznym ułatwieniem było dla mnie to, że jak wiadomo
- na co dzień najczęściej użytkuję ebooki.

teraz, na półkach króluje moja apodyktyczność ;-)
bo w końcu mogłam ułożyć sobie wszystko tematycznie- na jednej półce są arcydzieła antyczne,
na innej prawo, na trzeciej inne tematyczne- powiązane ze studiami, które chcę przeczytać.

przyznam szczerze, że nie wierzyłam, iż uda mi się kiedykolwiek opanować moje wcześniejsze książkowe szaleństwo.
a proszę, oto jednak otarłam się o zen.

nie wpisałam na swoją listę 100things wszystkich książek.
chociaż wpisałam kilka kolekcji- jako jeden komplet.

minimalizm sprawił, że udało mi się uporządkować w jakimś stopniu czytelnicze plany,
stały się one teraz bardziej określone, nie trzymam całego regału książek na zaś,
jak to kiedyś bywało.

nadal jednak pozostawiam rzeczy- do których wracam.
jestem także na etapie uzupełniania sobie agathy christie- mam zamiar poświęcić jej jedną półkę.

i po tak długim okresie ascetycznym, z dala od jakichkolwiek księgarni,
ostatnio nabyłam 42 listy miłosne
choć od razu przyznaję, że nabyłam je pod wpływem impulsu, dla przyjemności.
i nie pójdą za tym zakupem- żadne 2 out.

6 komentarze :

Biurowa says:
at: 15 listopada 2010 12:58 pisze...

Bo minimalizm też powinien mieć swoje granice :D
A jak!

Vroo
at: 16 listopada 2010 10:07 pisze...

Ciekawe, byłem przekonany że arcydzieła antyczne pójdą pod nóż minimalizmu. :)

Verónica says:
at: 16 listopada 2010 10:22 pisze...

no i TU się pomyliłeś ;-p

mamalgosia says:
at: 16 listopada 2010 14:25 pisze...

szef pytał, jak ci się książka podobała :)

Verónica says:
at: 16 listopada 2010 14:34 pisze...

te 42 listy czy książka od szefa?
w sumie obie mi się podobały ;-)
(chociaż głosuję ZA rosyjskim ;-)))

Ajka says:
at: 18 listopada 2010 09:01 pisze...

Czystka w księgozbiorze też pomogła mi wreszcie wprowadzić dyscyplinę w tych wcześniej szalonych szeregach.
Plany czytelnicze sprezycowane, wiadamo, co zostaje, a co czeka na wymarsz. Do ascezy nadal mi daleko, ale czasy książkowej anarchii minęły bezpowrotnie.
Ale do e-booków jakoś nie mogę jeszcze dojrzeć. Tradycjonalistką jestem w tej dziedzinie, dość mam chyba wgapiania się w ekran w robo, żeby jeszcze dla przyjemności się potem weń gapić...

Prześlij komentarz

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.