i znowu mnie dzisiaj naszło na lirycznego artura rojka.
i pełen blasku był nasz dom,
konwalie kwitły w nim...
co prawda w moim domu bardziej pachniało bzem,
i częściej nam śpiewały filipinki niż edith piaf, ale..
ale powiada się, że dzieciństwo trwa dopóty są dziadkowie, bo oni mają na piśmie to, że wolno im dzieciów dzieci rozpuszczać ;-)
a ja sobie myślę, że dzieciństwo trwa dopóty,
dopóki nie zobaczymy, że ci nasi najważniejsi dorośli w pewnym momencie się gubią,
i nagle się okazuje, że gubią dotychczasowe wartości.
albo, kiedy dom przestaje nam pachnieć bzem, czy konwalią,
czy nawet pierwiosnkami.
i tak w kwestii tiszertowego konkursu: na razie obawiam się, że nic nie wymyślę.
wszystko rozbija się o to, że swego czasu podjęłam wiele męskich (!) decyzji.
nie twierdzę, że były to mądre decyzje, ale co zrobić...
jedną z takich decyzji była rezygnacja ze szkoły plastycznej, wcześniej z klarnetu...
i nawet gdybym chciała bawić się obecnie w tiszerty:
to na stanie mam ino tylko komplet ołówków, kredek, kilka sztuk węgla.
dwukwiat wrócił do domu- a już zdążyłam się do niego przyzwyczaić.
no i do rincewinda ;-)
ale: coś w tym jest: że najważniejsze we wspomnieniach jest to, żeby mieć się gdzie zatrzymać i je wspomnieć.
i że jest się wtedy, kiedy się powróci do domu.
dlatego ja chyba przede wszystkim z tego powodu chcę zachować pewne dźwięki i obrazy, na kiedyś tam.
na ich miejsce i ich czas,
na to, żeby stanowiły blask, i zapach i tony mojego domu.
* * *
co prawda w końcu (po latach) dokupiłam sobie do klarnetu gadżeciarski futerał,
ale nie wiem, czy przyjemność wynikająca z sobotniego spotkania, jest w stanie przeważyć nad moimi przekonaniami.
chociaż: zdarzało mi się rysować, kiedy w domu była ewelina.
ale ten czas był tylko przebłyskiem tego- co kiedyś ma być,
do jakiej siebie chcę dotrzeć. i powrócić.
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
2 miesiące temu
0 komentarze :
Prześlij komentarz