zeszły tydzień był dla mnie czarny pod względem światła w moim świecie,
bo w ciągu dwóch dni (pod rząd) popsułam 2 lampy,
i teraz siedzę wieczorami po ciemnicy.
na pierwszy ogień poszła ta lampa not, tak, że w efekcie rozpadła się wręcz na czynniki pierwsze...
i do śmieci poszedł wór pełen szczątków doczesnych...
kolejna była zwykła lampka biurkowa- tak, ta, która ciągle ulegała spadnięcie na podłogę, aż pewnego razu się z tej podłogi nie podniosła.
w pierwszej chwili zdążyłam się nawet ucieszyć,
bo od dłuższego czasu zastanawiałam się nad zmianą lampy na coś takiego:
ale ale stwierdziłam, że może się wstrzymam z przebieżką do ikei.
i daleko, i zimno i wieje, i pogoda nie sprzyja takim przebieżkom.
no, poczekam do łikendu. albo do czasu po-przeprowadzkowego.
tymczasem jest o jedną rzecz mniej do przeprowadzki :-)
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
3 miesiące temu
0 komentarze :
Prześlij komentarz