szczęście nie jest szczęściem,
jeśli nie towarzyszy mu koza, grająca na skrzypcach
- zapachniało...
tak, tak, wiem, że krówce daleko do kozy, zwłaszcza do kozy grającej na skrzypcach,
ale jak to mówił/śpiewał słynny filozof jagger- we can't always get what we want.
a sam kubek krówkowy jest pewnym rodzajem założenia, że wystąpi pewna obietnica.
tylko, że marzy mi się więcej serca w tym zamyśle,
a mniej rozsądku.
zresztą, czas pokaże, czas odsłoni pierwszą wskazówkę, już na dniach...
* * *mały update
a podobno tg. już wie, że tak jakby decyzja i w głowie, i w całej reszcie została podjęta. wnioski tak wyszły same z się, jako efekt niezliczonej ilości rozmów, przegadanych godzin - dni i nocy, oraz wspólnie wypitych kaw.
i obejrzanych snookerowych meczach.
jeszcze się okaże kto ma rację ;-)
* * * i jeszcze raz
koza grająca na skrzypcach jako obraz szczęścia jest powiązana ze sceną z reumatycznego filmu "notting hill"
tutaj rzeczony obraz marca chagalla
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
2 miesiące temu
3 komentarze :
at: 3 marca 2010 17:58 pisze...
O co chodzi z tą kozą? Bo mi się to jedynie z Satyrem dziwnie kojarzy... :)
at: 3 marca 2010 18:51 pisze...
derh, jo...mnie też ta koza, a potem krowa...niby szczęście jak najbardziej, jednak:...:)
a decyzje jak są to dopiero szczęście!
at: 4 marca 2010 12:24 pisze...
ojoj.. już zapomniałam o tej kozie :D ale faktycznie - bez niej nie ma szczęscia :D
Prześlij komentarz