nieodmiennie zastanawia mnie to, czym kierują się dizajnerzy, którzy wykorzystuja w swoich projektach motywy religijne.
zastanawia mnie to, czy jest to ich wybór świadomy w celu przełamania pewnych konwenansów,
czy też dizajnerzy wykorzystują motywy, które, że tak powiem "znają z widzenia" a niekoniecznie znają ich etymologię. jeśli można mówić o etymologii znaku czy symobolu, ofkoz ;-)
osobiście, przyznaję dość często, że niewiele rzeczy obraża moje uczucia religijne,
może z uwagi na to moje ciągłe poszukiwanie wyznaniowe.
nadal uważam, że koszulka
lutheran chick jest świetnaale już
halloweenowa maska jest zdecydowanie nietrafionym pomysłem...
podobnie jak
konfirmacyjne miętówkinie rozumiem też, dlaczego swego czasu hitem były naszyjniki w kształcie różańca,
sygnowane nawet przez dolce&gabbana
w takich sytuacjach zastanawiam się, co obecnie może być kwestią wyznaniową,
i gdzie się podziały czasy, że za sam pomysł czegoś takiego, można było zostać napiętnowanym.
i gdzie tak naprawdę jest nasza wierność wyznania, skoro głośniejsze protesty były przeciwko kampanii reklamowej odwołującej się do motywów seksualnych ( nieszczęsne 69 house'a), a zupełnie nikogo nie rusza wykorzystanie symboli religijnych.
pytanie, czy dzisiaj wszystko jest na sprzedaż,
czy wszystko może stać się symbolem pop kultury,
czy nawet bóg, wiara i wyznanie to tylko ciekawy pomysł na stworzenie nowej linii dodatków i akcesoriów...
albo gdzie jest ta granica- kiedy jeszcze można wiarę pokazać na sposób nowatorski,
dostosowaną do dzisiejszych realiów, do współczesnego odbiory,
do mediów- bo w sumie obecnie nawet wiara staje się towarem na sprzedaż, czy reklamowanym.
ja nie wiem.
niektóre rzeczy rozpatruję nie w kategorii wyznania, czy obrazy uczuć,
a niekiedy tylko w odniesieniu do gustów estetycznych.
i zastanawiam się, czy jeszcze ktoś rozważa obecnie wiarę, wyznanie,
w kategoriach- że to jest coś, co powinniśmy bronić i o co walczyć.
a nie tylko reklamować, czy sprzedawać.
w końcu kiedyś przecież w taki sposób- dżizas zostanie rozmieniony na drobne- nie tylko pod postacią różowego naszyjnika w kształcie różańca z motywem hello kity.
5 komentarze :
at: 22 stycznia 2010 12:17 pisze...
Ale to jest dostosowane do dzisiejszych realiów i gustów - jest moda na nawalanie w religię, to się jedzie z tym tematem. Wszystko gra.
Różaniec z kotkiem - to jednak przegięcie...
at: 22 stycznia 2010 12:24 pisze...
@wesoły: mówisz tak dlatego, że nie lubisz różowego?
bo jakby nie patrzeć, mieści się w kategoriach nawalania na religię. :-p
at: 22 stycznia 2010 12:41 pisze...
Ostatnio rozmawialem z K. na temat znaku ryby na samochodach. Nie mam nic przeciwko, z drugiej strony zbyt nachalne demonstrowanie wyznania teraz mnie troszenke drazni. Sam kiedy nosilem malenki krzyzyk w klapie.
K. uwaza ze to zbyt osobiste i nie powniino sie tak epatowac znakie ryby, krzyza, czy innymi symbolami.
Rozowe krzyze z kotkiem mnie nie ruszaja. Pewne mysli, przekonania swietosci sa we mnie, nie naruszalne. Sa to zbyt osobiste rzeczy. Tak samo jak swego czasu plakat z fimu "Skandalista Larry Flynt" Zupelnie mnie nie ruszyl. Dobry projket i tyle.
at: 22 stycznia 2010 12:50 pisze...
@adam- też właściwie nie noszę żadnych symboli.
bo to jest kwestia prywatna.
bardziej mnie zastanawia granica- czy da się wszystko zrobić i zasłonić sztuką, pop kulturą itp.
wychodzi mi, że jednak wszystko się da.
osobiście bardzo mi się podobał i rozbawił akcent z motywem WWJD w Clercks2.
a K. mądrą dziewczyną jest ;-)
at: 22 stycznia 2010 13:30 pisze...
@veronica- jak pisałem kiedyś krzyżyk w klapie, teraz jestem bardzo od tego daleki...
Zasłonić sztuką można próbować wszytsko. Granica pomiędzy kiczem i czysta komercja, a sztuka przez duze S jest bardzo cienka i płynna. Często jest to nie udolne zasłananie. Tu jest porzebne wielkie wyczucie. Mało kto je ma. Im więcej wolno, tym mniej wypada.
prawda o K. tylko dlaczego ja czasem wychodze na kretyna ;)
K.
Prześlij komentarz