Content

czwartek, 6 sierpnia 2009

for blondes



właściwie mogłabym sobie na stałe postawić na biurku
tabliczkę z hasłem: myślenie ma przyszłość...

generalnie praktycznie nie ma tygodnia/dnia,
żebym nie zrobiła czegoś gupiego ;-)

do takich gupich rzeczy można np- zaliczyć słuchanie audiobooka
w ustawieniach shuffle....

ale, ale: na dniach- będę mogła w 100% legalnie położyć nogi na biurko ;-)

plany na ten czas są cokolwiek ambitne.
biorąc pod uwagę- że już wystawiłam rolki z szafy,
że jazzusband zbliża się do końca, że mam pomarańczowy zakreślacz do książek,
że naprawdę spróbuję wyciągnąć piłeczki do żonglowania,
albo to- że wczoraj kupiłam sobie kurs podstawowy do hiszpańskiego.
zapachniało zihuatanejo.
zapachniało całą niezliczoną ilością marzeń, planów.

znaczy się- mam też cichą nadzieję, że to trzymanie nóg na biurku,
zdąży mi się przez ten czas znudzić, że zacznę pisać magisterkę :-)
chociaż- w głowie myśl siedzi taka, że w końcu studia (jakieś) skończone,
że nareszcie po 5 latach- wolne weekendy.

fakt- pachnie krakowem- i to bardzo mocno.
krakowem, przed, którym broniłam się jakieś ostatnie 3 lata tłumacząc
tymi zajętymi weekendami, i tysiącem innych rzeczy.

jednak- dla przekory- ostatnio skusiłam się na poważniejsze przyjrzenie się
mojej półce z książkami,
liście książek zapisanych w moleskinie- które chciałabym mieć,
a także wstępne francuskie deale z d., niemieckie z el...
a zamysł holenderskiego dealu z b.

tylko- zastanawiam się- jak to wypadnie w ostatecznym rachunku.
po której stronie - czy zysków i strat.
czy za jakiś czas- ta kolekcja, moleskine, a nawet piłeczki staną się kolejnym argumentem, kolejną twierdzą- której będę bronić,
że tego mi nie wolno stracić.
a już tym bardziej oddać- za żadną z cen...

* * *

bo nawet posiadając marzenia, plany, moleskine'a
- można stać się kimś na pozycji- mieć a nie być...

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.