po tak długich miesiącach,
po tak strasznej rozłące
- jakie niebo jest czyste...przyznaję, nie spodziewałam się, że uda mi się wrócić
do weronkaki,
że ponownie zawieją jakiekolwiek wiatry,
nie mówiąc już o tych dobrych.
przecież już zdążyłam formalnie przeprosić- tak na wyrost
za wszelkie gupotki i uszczypliwości- o ile ktoś takie tutaj znalazł.
myślę, że niepotrzebnie dałam się opanować czarnym legendom,
bo przecież - celem moim zawsze było światło.
i myślę, że potrzebowałam prztyczka w nos,
i zatęsknienia za samą sobą,
bo w innej skórze- nie do końca mi wygodnie.
(aczkolwiek sz-sky jak najbardziej prawdziwym odbiciem moich myśli też jest
- poza tym jest dotykalnym moleskinem, ten cały sz-sky)
a jednak- ta skóra weronkakowa najbardziej do mnie przylgnęła,
w niej- jest mi najjaśniej,
mimo, że czasami zasłaniam na chwilę dłonią oczy.
a przecież- jakie niebo jest czyste!
0 komentarze :
Prześlij komentarz