w większość spotkań wpisane jest rozstanie.
to tak jak mielibyśmy napisać plan- jak według nas wygląda spotkanie
- znajdzie się punkt rozmowy
- punkt szturchania łokciem
- punkt uśmiechu
- czas na herbatę czy kawę
- i czas na rozstanie.
przez długi wiele lat- protestowałam przeciwko takim planom.
a właściwie przeciwko- rozstaniom.
uważałam, że takie spotkanie jest czymś niepełnym,
jest namiastką takiego prawdziwego spotkania.
bo przecież w prawdziwym życiu nie może być rozstań.
ostatnio jednak uczę się
- że pestką może być nawet wspólna kawa.
że najważniejsze jest samo spotkanie.
bo sama nawet- jako punkt idealnego spotkania- podałam rozstanie.
i chociaż nigdy nie spodziewałam się, że dorosnę,
do takiego etapu, że nie będę się upierać, że musi być po mojemu,
wiecznie albo wcale.
a jednak pestką niektórych znajomości, przyjaźni,
jest tylko ta chwila spotkania.
a co z resztą?
ileż można w końcu zbierać pestek, dla samego zbierania.
dajmy im czas ;-)
niech sobie rosną :-)
kto wie, może za jakiś czas- siądziemy pod tym drzewem,
w cieniu i ciszy - w pięknie kolejnego spotkania
* * *
a jednak
- ostatnimi czasy- chodzi mi trochę po głowie
takie "zamiast" jak spotkanie sary i johna.
0 komentarze :
Prześlij komentarz