#7tygodnibez
tam gdzie jest miejsce na rezygnację- jest miejsce na coś nowego.
tak, wiem, że jeszcze tyle wielkopostnej drogi przede mną.
miałam i mam pewne postanowienia na ten czas, jednak wiadomo, że nasze plany, są niczym wobec zamysłów intencjonalnej czynnej siły sprawczej. i to nie jest tak, że już robię przeskok do wielkanocnego alleluja, co to to nie. bardzo, bardzo mi wybrzmiewa nauka z tegorocznego wielkopostnego lectio divina
- czasem najważniejsze rzeczy dzieją się w ciszy.
kiedy zaczynał się tegoroczny wielki post- ja w pewnych kwestiach i tematach doszłam do ściany,
i byłam przekonana, że z tymi trudnościami sobie nie poradzę.
powiedzmy- że nadal szału nie ma, ale wydarzyło się trochę rzeczy, które przesunęły środek ciężkości
i powiedzmy, że gdzieś tam w oddali zapaliło się jakieś światełko.
co do samych postanowień- oczywiście, że miałam milion pięcset planów jak to się będę umartwiać itd, itp.
jednak to, co ja chcę czy co sobie w głowie wymyśliłam- nijak się miało i ma do rzeczywistości.
bo znowu ta czynna siła sprawcza postawiła mnie w takim miejscu- w którym musiałam się mierzyć z tematami, o których byłam zdania, że neva eva.
i wbrew temnu co sądziłam- stawanie w prawdzie przed drugim człowiekiem, choć nie jest najłatwiejsze- jest do przeżycia.
nadal wszystko we mnie wyrywa się w kierunku: #mnmlzm.
ale i tutaj zdarzało mi się przemycać rózne wymówki.
stąd: na pozostałe dni- stawiam sobie wyzwanie na stawanie w prawdzie także przed samą sobą.
0 komentarze :
Prześlij komentarz