mimo analogowych weekendów- czasami mam wrażenie jakiegoś niedosytu,
niby tutaj jest zrobione "off", ale gdzieś jeszcze jakaś kontrolka się świeci.
i chociaż - jakby nie patrzeć-analogowe weekendy są dla mnie przyjemnością
- bo mogę wtedy pochylić się nad każdą rzeczą z takim skupieniem na jakie mam ochotę,
to jednak czasami mam ochotę na coś BARDZIEJ.
i tu odzywa się najczęściej moja obowiązkowość,
że to nie tak, że mam inne zobowiązania, że powinnam pomyśleć o zaplanowanym od dawna spotkaniu, czy wyjeździe.
niekiedy- na to BARDZIEJ- nie pomaga nawet mus gruszkowo- bananowy ;-)
i tak- nie myśląc mało wiele, w przelocie rezerwując nocleg i bilety
- 3 tygodnie temu znalazłam się nad morzem.
a była to analogowość do potęgi entej, wręcz silnia analogowości ;-)
- bo w tym czasie telefon odmawiał mi posłuszeństwa, więc nie było mowy o wysłaniu serii smsów,
czy rozmów pod hasłem "nad morzem jestem"
- tablet wylądował w tym czasie w serwisie, więc nie było szans, że ktoś zagoni mnie do pracy ;-)
- ba, postanowiłam nie zabierać nawet żadnej książki, żeby po prostu być tym człowiekiem i morzem.
do tego stopnia to było wyłączenie SIĘ z różnych różności
- że nawet odpuściłam sobie zrobienie tradycyjnej przebieżki od mola w brzeźnie do sopotu i z powrotem ;-)
aczkolwiek- zważwyszy, że jestem dzieckiem, które nawet w góry zabiera okularki pływackie- nie mogło się obyć bez kąpanka w morzu.
nie mogło też oczywiście zabraknąć nadmorskiej torebki na bułki ;-)
3 komentarze :
at: 9 października 2015 22:14 pisze...
też jestem dzieckiem wody, ale sądzę że na kąpiel w Bałtyku o tej porze roku nikt by mnie nie namówił :)
at: 16 października 2015 15:46 pisze...
końcówka września, to jeszcze całkiem fajna pora na morskie kąpiele ;-)
adriatyk #zdanrza do listopada ;-)
at: 29 października 2015 17:50 pisze...
Miałam takie plany. Ale nie wypaliły. Mało co mi się ostatnio udaje. Torba rządzi :)
Prześlij komentarz