jakby to powiedzieć- pracuję w dość specyficznym środowisku,
gdzie ważna jest komunikacja.
a to czasami bywa niełatwe.
z zasady staram się być osobą, która nie jątrzy i nie dolewa oliwy do ognia.
i zazwyczaj staram się też pierwsza wyciągać rękę na pojednanie.
jednak, ważne jest też to, żeby nie rozpamiętywać,
żeby nie zatrzymywać w sobie negatywnych emocji.
nic nie da wyciągnięcie za jakiś czas z czeluści - argumentu- że ktoś pół roku temu coś nie tak powiedział,
albo krzywo się popatrzył.
jakiś czas temu trafiłam na artykuł traktujący o związkach (ogólnie pojętych).
myślę, że niektóre kwestie dotyczące relacji- możemy śmiało przenieść na "pracowy" teren.
stąd: to taka zbiorowa komunikacja.
i porada, która najbardziej utkwiła mi do dzisiaj pamięci: że czasem lepiej nie przepraszać.
no bo niby jak- można zareagować na sformułowanie w stylu: "przepraszam, że byłem takim osiołkiem".
wiadomo- zgrzytając zębami zazwyczaj odpowiadamy: nie, skąd...
lepiej jest w takich okolicznościach powiedzieć: dziękuję.
dziękuję, że byłeś/aś cierpliwy/a.
dziękuję, że byłeś/aś wyrozumiały/wyrozumiała.
i tak, wtedy można ten zbior-kom ciągnąć dalej.
0 komentarze :
Prześlij komentarz