tym,
którzy mogli z ostatniego wpisu wywnioskować
, że w moim życiu tylko rozsądek i rozwaga.
ależ absolutnie! ;-)
zawsze podkreślam, że mimo wszystko- dużo w moim życiu nieuczesania i roztrzepania,
choć nieustannie staram się uczyć.
w ramach lektury miesiąca nabyłam znak- bo a jakże, musiałam, skoro o minimalistach ;-)
i tak trochę pod wpływem lektury znaku - nasunęło mi się trochę refleksji.
wiadomo - najlepiej uczyć się na cudzych błędach,
jednak nie da się przejść przez życie przyjmując wszystko
za pewnik- na bazie cudzych
wniosków, czasami trzeba spróbować czegoś samemu.
przecież powtarza się- że trening czyni mistrza, w podręcznikach jest dział z ćwiczeniami
- po prostu- pewnych lekcji nie da się zapamiętać czy zrozumieć właśnie bez ćwiczenia.
często powtarzam, że uwielbiałam jako dziecko podręczniki do matematyki (specjalne
miejsce w moim serduszku zajmuje seria - i ty możesz zostać pitagorasem),
bo one były idealnym przykładem- jak z lekcji na lekcję pewne rzeczy stają się jasne i
oczywiste, i pod koniec roku szkolnego nawet mijające się na różnych stacjach pociągi-
nie były mi straszne ;-)
pewnie, ktoś mógłby mnie uczyć - mojego obecnego podejścia do tematu powtarzając mi- nie
kupuj kolejnej torebki.
ale nie ukrywajmy, byłaby duża szansa, że na złość odmroziłabym sobie uszy i kupiła
torebek pięć. ;-)
myślę, że i tak czas był mi potrzebny, czas małych potknięć, posiadania różnych rzeczy, i
odkrywania, że poza stanem posiadania jest jeszcze naprawdę dużo innych rzeczy do
odkrycia na tym świecie.
kiedyś, miałam manierę łapania wszystkiego garściami, byle więcej, byle mocniej, rzucania
się w wir różnych zdarzeń.
jednak gdzieś tam tkwiła we mnie nauka, którą mój ojciec przez wiele lat ( o dziwo
skutecznie) wbijał mi do mojej łepetyny- że zanim na coś się rzucę tak zachłannie-
najpierw powinnam spróbować.
dzięki czemu na szczęście nie stałam się nigdy dumną i bladą posiadaczką gitary, mimo
tego, że bardzo mi się kiedyś wydawała niezbędna i potrzebna a jednak właśnie - przez
próbowanie okazało się,
że to nie jest zupełnie instrument dla mnie.
i nadal tak lubię właśnie- najpierw próbować różne smaki,
zanim zacznę się czymś objadać całymi łyżkami ;-)
stąd też, namówiona kiedyś przez perdo- stałam się posiadaczką zwiewnej i delikatnej
sukienki, mimo tego, że normalnie to zupełnie nie moja bajka ( i sukienki i zwiewność).
a jednak- w tym jest też moja wolność- że nie tylko wolno mi popełniać błędy,
ale moim zdaniem - ważniejsza wolność do próbowania różnych smaków i kolorów.
być może- nie wszystkie mnie zachwycą, być może niektóre okażą się zupełnym niewypałem
- a jednak najważniejsze jest to- że jest we mnie tyle odwagi, by próbować.
1 komentarze :
at: 16 września 2014 11:16 pisze...
Nie mogłabym się bardziej zgodzić z tym, co napisałaś. Wolność do próbowania nieodzownie łączy się z wolnością popełniania błędów. Tak to już chyba jest w tym świecie. Przy okazji, dziękuję ślicznie za wypełnienie ankiety :). Pozdrawiam! K.
Prześlij komentarz