właściwie to ze mną jest różnie ;-)
niektóre rzeczy- są dla mnie osiągalne w grupie,
jednak ogromną większość wolę robić w pojedynkę.
i tu mowa nie tylko o chodzeniu do kina w pojedynkę,
bo zdarza mi się płakać na różnych filmach a nie lubię się aż tak odsłaniać.
z drugiej strony- choć lubię swoją pracową ekipę,
mimo różnych wzlotów i upadków,
najbardziej nie lubię dzielonych zadań- kiedy każdy ma przygotować jakiś jeden element,
a potem te wszystkie elementy zostają złożone w jedną całość.
niby każda praca taka jest- składa się z różnych elementów,
ale co innego, jak każdy ma określone zadania do wykonania,
a co innego, jak czasami- trzeba część tego zadania uzależnić od drugiej osoby.
ostatnio- w efekcie różnych zdarzeń i komentarzy,
podjęłam się niezwykłego dla mnie zadania- bo zgłoszenia się na kurs,
którego ważnym elementem jest praca w grupie.
nie ukrywam, że mam pewne obawy co do tego, czy w ogóle nadaję się do takiej "zabawy",
ale zamierzam spróbować, choćby po to, żeby przekonać się, ile mogę.
ile jest we mnie miejsca na to, żeby pracować nad sobą,
a ile miejsca zajmuje zwykła ambicja, choćby taka, że ekhm ale JA się nie nadaję do sopranów?
1 komentarze :
at: 11 października 2013 18:59 pisze...
Kocham kursa wszelakie!
Prześlij komentarz