często tutaj cytuję felietony beaty pawlikowskej.
w dużej mierze- dotyczą one podróżowania.
albo po prostu wariacji na temat podróży- nie tylko w konkretne miejsca,
ale także jak podróżować przez życie.
myślę sobie, że za często wyszukujemy sobie najprzeróżniejsze wymówki,
żeby tylko - nie ruszyć się z miejsca.
i tym ruszeniem się z miejsca, wcale nie musi być wyprawa na koniec świata.
wiem, że każdy z nas ma inny margines tolerancji
- niektórzy są emocjonalnie związani z dostępnością ciepłej wody w kranie,
innym- taki kilkudniowy brak np. ulubionej poduszki- zupełnie nie przeszkadza.
wiem też, że wszystko jest uzależnione od granic naszej wolności.
jednak- uważam, że warto- i należy stawiać sobie cele, i je potem realizować.
choć przyznam, że np. "moja" podróż do zihuatanejo w meksyku,
jest tylko na poziomie
intencjonalnym,
to jednak: wiele innych wypraw udało mi się zrealizować.
(chociaż może wilno nie jest na końcu świata, i w sumie jest dość łatwą zdobyczą
- dla mnie jest miastem, które zawsze będzie budzić we mnie pozytywne skojarzenia ;-)
listę
7 wymówek, by nie podróżować opublikowali swego czasu na swojej stronie podróżniccy.
najbardziej mnie bawi- złamany paznokieć jamnika ;-))
przyznam, że często sama wyszukuję różne wymówki- żeby czegoś nie zrobić,
ale staram się i uczę - żeby postępować tak, jak najrzadziej.
zdobytego doświadczenia, zobaczonej rzeczy,
choćby to nawet miało być moczenie nóg w dunaju- nie odbierze mi nikt.
a kto wie, czy właśnie- tym machaniem nóg- nie zmieniłam biegu rzeki.
4 komentarze :
at: 19 września 2013 08:27 pisze...
Jak wyskakujesz z domu na dwa dni w miejsce bez dostępu ciepłej wody w kranie, to zawsze można sobie zrobić Dzień Brudasa, albo zaopatrzyć się w chusteczki nawilżające! Też mi coś, brak ciepłej wody w kranie! :)
at: 19 września 2013 08:40 pisze...
no ale wiesz jak to jest.
podobno w pewnym wieku nie godzi się spać pod namiotem ;-)
a ja do takich wypraw mam słabość.
tzn tak- jak to już jest wyprawa przez duże W,
to dla mnie nie ma znaczenia- w jakich warunkach będzie nocleg, o ile będzie jakiś kącik, żeby odpocząć.
spałam i w hostelowych 6osobowych pokojach, gdzie na łóżku piętrowym spała australijka, a obok jakieś dziewczyny z brazylii.
a i spało się w hotelach, gdzie rano czekała świeża i gorąca kawa.
na dłuższą metę: nie ma to większego znaczenia.
nawet namiot mi nie straszny!
at: 19 września 2013 09:30 pisze...
U mnie to jest tak, że wytrzymam w takich warunkach 2 dni. Nawet pole namiotowe musi mieć prysznice (a są takie pola namiotowe).
at: 19 września 2013 09:41 pisze...
nie no, nie mówię, że pod namiotem dwa tygodnie wytrzymam bez mycia ;-)
ale nie przeszkadza mi też- kąpanie się w jeziorze ;-)
Prześlij komentarz