po obejrzeniu zapowiedzi na
104filmy- stwierdziłam, że ten film muszę zobaczyć.
przyznaję się, że oczekiwałam kolejnej produkcji, w stylu,
gdzie potomek odkrywa historię rodziny, tej zapisanej w okresie wojennym.
i tak właściwie spodziewałam się takiego filmu, gdzie czyni się jakieś rozliczenie,
doskonałości ujęć, genialnego światła itd.
a film okazał się być zupełnie inny.
przede wszystkim: taki w stylu ambient,
z nierównością ujęć, czasem nieostrością, czasem poruszeniem kamery.
nie mamy tutaj obrazu- jak spod igły, wymuskanego, jasnego,
gdzie w ostatniej scenie - wszyscy podążają na tle zachodzącego słońca.
chociaż- początkowo może się wydawać, że to kolejna tego typu historia,
kiedy młoda dziewczyna znajduje zdjęcie swojego dziadka w mundurze ss.
i potem przychodzi jej się zmierzyć z różnymi wersjami zdarzeń,
że dziadek był w obozie szkoleniowym ss, że nigdy nie był w polsce,
albo, że w warszawie był tylko w podróży poślubnej- by na koniec odkryć,
że był strażnikiem w obozie w oświęcimiu.
z czasem poznajemy jeszcze inne aspekty całej historii,
wysłuchujemy fragmentów wywiadu, który jej dziadek udzielił na wiele lat przed śmiercią.
i gdzieś tam w tle- pojawia się pytanie- ile jeszcze?
ile jeszcze możemy oceniać, czy osądzać.
nie, nie powinniśmy wymazać historii, czy o niej zapomnieć.
jednak- pytanie- na ile nam wolno oceniać czyjeś wybory życiowe,
dokonane zwłaszcza w tak trudnych czasach, zwłaszcza- w sytuacji,
gdy ktoś musiał zapewnić byt i bezpieczeństwo swojej rodzinie.
myślę, że to był obraz traktujący też w dużej mierze,
że za szybko i często zbyt ostro oceniamy innych.
i że tak łatwo przychodzi nam ferowanie wyroków.
bo sita- główna bohaterka- była w stanie przejechać pół europy w poszukiwaniu prawdy
o swoim dziadku.
a żadnej refleksji- nie miała- w związku z sytuacją, że trwała w relacji z żonatym mężczyzną.
3 komentarze :
at: 24 września 2013 07:46 pisze...
"na ile nam wolno oceniać czyjeś wybory życiowe,
dokonane zwłaszcza w tak trudnych czasach, zwłaszcza- w sytuacji,
gdy ktoś musiał zapewnić byt i bezpieczeństwo swojej rodzinie"
To się nazywa relatywizm. Bóg daje nam przykazania po to, abyśmy ich przestrzegali. Są one jasne i czytelne. Jednym z nich jest "Nie zabijaj".
Według tego, jak wypełnialiśmy przykazania Boże będziemy wszyscy osądzeni. To jest Sąd Boży, który nie uznaje L-4, którego nie można oszukać, przed którym nie będziesz miała dobrego papugi ani koleżanki-feministki przy sobie.
at: 24 września 2013 08:52 pisze...
no ale wiesz- gość będąc strażnikiem, oraz jednocześnie pracując w szkole, formalnie nie zabijał.
a troski o własną rodzinę - nikt mu nie może zabronić.
mnie bardziej raziło to, że dziewczynie tak łatwo przyszła ocena dziadka, przy braku jakichkolwiek skojarzeń co do jej niewłaściwych wyborów życiowych.
at: 24 września 2013 09:41 pisze...
Formalnie nie. I to jest właśnie ten relatywizm. Czy Bóg również będzie relatywny na sądzie ostatecznym? Czy będzie patrzył na człowieka, jego życie i wybory życiowe całościowo? Czy oddzieli bycie strażnikiem w więzieniu, gdzie zabijało się ludzi od bycia przykładnym nauczycielem?
Tego nie wiemy i się na razie nie dowiemy. Tylko Bóg ma prawo sądzić zmarłych, my możemy się za nich tylko modlić.
Prześlij komentarz