Content

środa, 28 sierpnia 2013

szczęśliwi, którzy...


właściwie chyba podczas większości szkoleń przychodzi taki moment,
kiedy prowadzący mówi o tworzeniu planu/listy zadań/things to do.
i o tym, żeby ustalać różnoterminowe cele- np. tygodniowe, miesięczne, roczne itp.,
i po upływie wskazanego czasu- sprawdzać stopień ich realizacji,
i dokonywać (sumiennej) analizy swoich działań.
wszystkich ewentualnych potknięć itd.

dzisiaj przeczytałam wpis happier at life, o pytaniach, które powinniśmy sobie zadawać co miesiąc.

i nie jest tak, że ja sobie pytań (różnych) nie zadaję.
być może- nie czynię tego jakoś bardzo regularnie.
mimo słabości do list, miłości moleskine'owej- jakoś nie mam sentymentu do prowadzenia
zapisków w kalendarzu, (nawet tym otrzymanym od stayedonpurpose).

ostatnio- przez pryzmat i pod wpływem rozmowy z j. oraz j. ;-)
długo zastanawiałam ( i trochę zastanawiam się nadal) właśnie nad tym, jak mi to wszystko wychodzi.
z jednej strony: obserwuję u siebie- na przestrzeni różnych dziejów najprzeróżniejsze zmiany.
ale jednak zmiany- nie są równoznaczne z postępem.
i tak do końca nie wiem- jak daleko zaszłam od tego punktu,
w którym byłam rok, czy choćby nawet pół roku temu.

bez wątpienia są rzeczy, które chciałabym z tego okresu zapamiętać, inne zapomnieć.
pewnie w niektórych miejscach- udało mi się coś poprawić, inne odwiesiłam na kołku.
i chyba jak każdy- nie ze wszystkich rzeczy uczynionych jestem dumna.
i tak można by wyliczać i wyliczać.

pamiętam do dzisiaj, dawno temu przeczytaną mądrość- że najlepiej uczyć się na cudzych błędach.
może też właśnie dlatego- czasem zachowuję się zbyt "zachowawczo",
chociaż niekiedy świadomie- przyznaję sobie sama prawo do popełniania różnych błędów.
w końcu- czasami można by wypowiadać jakieś sądy a posteriori ;-))

* * *
ale - trudniejszą sztuką- od uczenia się na własnych błędach,
jest umiejętność przyznania się do tego, że takowe się popełnia.
szczęśliwi, którzy - do błędu przyznać się potrafią...

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.