do tej pory sądziłam,
że choć staram się mocno chodzić po ziemi, i że nieobca jest mi proza życia,
to idealnie liryczną liryczność znajduję tylko u konstantego ildefonsa.
i że ten dzban z konwalią, i chabry
- to w sumie najbardziej idealny świat jaki może istnieć
(oczywiście, wiem, że także słowacki wielkim poetą był)
a jednak- gdy za oknami śnieg,
gdy do konwalii i chabrów tak daleko,
ostatnio odkrywam czystość nieba w aniołach miłosza.
słyszałem ten głos nieraz we śnie
i, co dziwniejsze, rozumiałem mniej więcej
nakaz albo wezwanie w nadziemskim języku:
zaraz dzień
jeszcze jeden
zrób co możesz.
0 komentarze :
Prześlij komentarz