Content

piątek, 2 listopada 2012

finanse na ostrzu noża


przychodzi taki czas, że i finanse trafiają na ostrze noża ;-)

tutaj >> artykuł z najnowszej claudii- gdzie tematem miesiąca są właśnie finanse
i czynienie różnych oszczędności.
nie ukrywam, że z zaciekawieniem przejrzałam ten tekst,
i znalazłam tam kilka ciekawych wskazówek.
generalnie to jest tak: że każdy z nas ma inny system wartościowania różnych rzeczy,
inny sposób działania- zatem do każdego z nas- przemawia też inna metoda oszczędzania.

ja swego czasu polubiłam robienie list wydatków,
choć przez długi czas listę prowadziłam dość bezrefleksyjnie ;-)
wpisywałam wydatki, przychody, rozchody- jednak nie robiłam sobie żadnego podsumowania
"zbiorczego", tak, że w efekcie nie do końca wiedziałam gdzie uciekają mi pieniążki ;-)

nieustannie zaczynam miesiąc od zapłacenia rachunków- to od lat u mnie się nie zmienia,
jednak owa "refleksyjność", mała analiza pod koniec miesiąca i przeliczenie wydatków
z podziałem na różne kategorie ( w stylu : telefon/bilety/spożywcze itp.)
okazała się być dla mnie ciekawą lekcją.

nagle się okazało, że nie muszę aż tak bardzo ascetycznie podchodzić do przyjemności ;-)
i częściej np. kawa jest przegryzana napoleonką ;-)

myślę, że każdy sobie czy plan oszczędzania, czy rozrzutności- dopasowuje do siebie.
bo ie jest tak, że na wszystkim da się ( i trzeba ) oszczędzać.

ja np. tak mam z biletem miesięcznym. w sensie z tym, że go nie mam.
po pierwsze: mam wystarczająco blisko do pracy/centrum/kina/zieleniaka,
że spokojnie sobie chodzę spacerkiem.
fakt, że czasami wypadają mi trasy bardziej odległe, które staram się zaplanować,
tak, żeby 3 razy za jednym zamachem załatwić na drugim końcu miasta,
co niestety nie zawsze się udaje.

czasami zdarzają się miesiące, kiedy po podsumowaniu wydatków wychodzi na to,
że ekonomiczniej byłoby kupić ten nieszczęsny miesięczny.

jednak- znam siebie, i wiem, że mając miesięczny w kieszeni,
trudniej by mi było zmobilizować się do spacerów,
i generalnie bardziej by kulała moja organizacja czasu
- bo myśląc sobie, że mam miesięczny, to bardziej bym sobie "pozwalała",
i wówczas pewnie wycieczki na drugi koniec miasta urządzałabym sobie bez porównania
częściej. a tak jak – rezerwuję sobie jedno popołudnie, to wiem,
że muszę w tym czasie kilka rzeczy ogarnąć.

i choć to nie jest do końca ekonomiczne,
ani minimalistyczne- miesięcznego biletu nie mam.

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.