życie z fretkami uczyło wiele mądrości.
a nawet rzekłabym: azaliż mnogo a mnogo.
jedną z takich mądrości było: pilnuj talerza swego.
znając możliwości fretek, szybko należało się oduczyć stawiania talerzy w miejscach:
- nisko położonych
- oraz fretko-dostępnych..
razu pewnego wracając z pracy zanabyłam na stoisku garmażeryjnym naleśniki z serem,
w ilości sztuk bodajże 8.
przeliczywszy sobie że 4 na obiad, 4 na zaś.
nauczona doświadczeniem - po zjedzeniu części porcji-
odstawiłam talerz na parapet i udałam się do kuchni w celu zrobienia sobie herbatki.
jakież było moje zaskoczenie, gdy po powrocie z tejże kuchni-
na talerzu nie znalazłam nic.
ale pomyślałam sobie: hmmm, naleśniki pychota, może zdążyłam zjeść szybciej niż mi się wydawało?
nie minęło minut 15, jak dumna i blada potwora,
wyciągnęła zdobycznego naleśnika spod fotela....
po prześledzeniu akcji- i zrobieniu małej wizji lokalnej
potwór wszedł na tapczan, z tapczana na grzejnik,
na grzejniku będąc włączył opcję pazurki- i myk- na parapet...
i tym optymistycznym akcentem...
z archiwum zdarzeń i scen z życia ;-)
* * *
w rozważaniach pod hasłem nowe zwierzątko w domu wybór zostanie dokonany z tych typów:
- kot
- fretka
- zeberki
ale fretki wygrywają nadal- wszelkie głosowania-na najfajniejsze zwierzątko ever!
0 komentarze :
Prześlij komentarz