jak widać dzisiaj pod hasłem muzycznym.
bardzo lubię voo voo- a płyta waglewskiego -gra żonie jest chyba moją ulubioną.
znowu będzie trochę wyznaniowo- no bo na to moje prawo kanoniczne składa się forma i treść.
i bardzo lubię różne ciekawe formy w życiu codziennym.
od jakiegoś czasu: praca nad formą- to przede wszystkim dailymile.
sama jestem zaskoczona, że wybrałam taką a nie inną drogę- myślę że to dla mnie przede wszystkim próba nie tylko pracy na swoją własną formą, ale także ćwiczenie charakteru, kolejny kamyczek na drodze do ascezy.
bo przecież mogłam wybrać wiele innych dróg i sposobów na doprowadzenie się do formy po zeszłorocznych wypadkach i przypadkach.
ale tak sobie myślę- gdy w tle przebrzmiewają mi różne nauczania doktorów kościoła,
że podjęcie trudu jest naprawdę ważną lekcją.
i myślę, że jak dla mnie- taki trud na pokonanie własnych słabości,
w sposób który intencjonalnie jest dla mnie wyzwaniem ma wyjątkową rację bytu.
poza tym- z uwagi, że najczęściej występuję z podniesioną gardą- wybitnie rzadko mówię o sobie prywatnie i w sposób bezpośredni.
na stałe przyjmuję postawę nie do ruszenia.
i z uwagi na to, że mała mi jest mi niedoścignionym wzorem- łatwiej mi epatować genialnymi pomysłami innych niż swoimi sprawami.
wyszło to na jaw- zwłaszcza w świetle ostatnich rozmów z j&t- że właściwie dopiero po roku przyznałam im się do pewnych rzeczy- i tylko dlatego, że teraz stanowią zamierzchłą wręcz historię.
bo mogłam im opowiedzieć o tych zdarzeniach dopiero w sytuacji- kiedy ja już wyszłam na powypadkową prostą, kiedy właściwie opowiedzenie, to tylko luźna ploteczka.
* * *
a na drodze minimalizmu-
cały czas rozważam koncepcję co dalej.
jak wspomniałam nie uderzę teraz od razu w niewiadomo jakie zbieractwo, żeby zapełnić od nowa puste miejsca.
wcale a wcale.
a jednak- przez rozmowę z b. trafi do mnie na półkę książka mojego dzieciństwa: sobowtór profesora rawy.
i będzie stać sobie obok żółtego balonika, książki, którą mam od lat- i której chyba nigdy żadne zen minimalizmu nie dosięgnie.
dodatkowo:
waglewski: wcale mi się słowa nie posplątywały ( z płyty: waglewski gra-żonie)
a także: moja praca nad formą, to praca nad pozytywami.
bo podobno el. od dwóch tygodni słyszy smutek w moim głosie. co dziwną rzeczą jest.
bo radość jest w moim życiu rzeczą główną.
* * *mały update
kłopoty z formą- bo jest sobie piosenka o takim tytule na tej płycie waglewskiego.
uprzejmie donoszę, że pomimo tego, że miewam różne maniery językowe, stylistyczne i lubię porywami slang: potrafię się posługiwać poprawnie językiem polskim.
i poprawnie używać idiomów ;-)
8 komentarze :
at: 4 maja 2010 22:06 pisze...
Z podenisioną gardą! Nie spodziewałem się takiego idiomu i to jeszcze prawidłowo użytego. A ja robię pompki i kieruję się duchem maksymalizmu...
at: 5 maja 2010 08:56 pisze...
@Slawkas: czyżby program 100 pompek?;)
at: 5 maja 2010 09:09 pisze...
@cichy wszystko w swoim czasie.
na razie wyrabiam się na dailymile i w pierwszej kolejności zamierzam dogonić drewniackiego ;-)
a potem zobaczymy ;-)
at: 5 maja 2010 11:40 pisze...
@Vero: toteż pytałem Kolegę S., wiem, że Ty na pompki rzucisz się w następnej kolejności:)
Możemy najwyżej się zastanowić, które z nas powinno zrecenzować program 100 pompek na swoim blogu:)
at: 5 maja 2010 11:50 pisze...
teraz to się chyba powinien wykazać kolega S.
ja przoduję w książkach, ty w byciu celebrytą.
dajmy szansę i naszemu koledze S. ;-)
at: 5 maja 2010 11:55 pisze...
Taaa, normalnie taka Drużyna A, tylko brakuje nam czarnego obwieszonego złotymi łańcuchami. Ewentualnie możemy dobrać jeszcze dwie osoby i być Planetarianami - z połączenia naszych mocy powstanie blogowy Kapitan Planeta:)
Przoduję "w byciu celebrytą" - to mnie rozwaliłaś, Vero, serio:)
at: 5 maja 2010 13:13 pisze...
o, o, o. o własnie. nowa forma - szerszy szablon. jestem na tak. moje oczy są nawet podwójnie na tak :D
at: 5 maja 2010 15:24 pisze...
kamyczek na drodze ascezy...ciarki po plecach:)
Prześlij komentarz