minimalizm dopadł mnie na całego.
a co najważniejsze: dopadł mnie minimalizm w działaniach, w myślach.
przyznam się, że dotychczas wiele rzeczy traktowałam bardzo ambicjonalnie.
że muszę, inaczej się uduszę.
tak było choćby z basenem, ze studiami, z wieloma innymi rzeczami.
tak było także, z tym, że kiedyś na listę swoich wad wpisałam, że nie mam 1000 płyt z muzyką, i potem uzbierałam ten tysiąc, nieważne, że znacznej części nawet nie odsłuchałam choćby raz.
w ostatnim czasie jako kolejny kamyczek na drodze do nawrócenia- pozbyłam się tych płyt,
i mam obecnie tylko wersje ordżinal.
przyznam, że zachowałam kilka płyt z filmami, bo mi się wydawało, że są one na tyle kolekcjonerskie, czy nietypowe, że nie uda mi się ich znaleźć w innej formie.
i okazało się, że jestem w błędzie, że wystarczy chcieć, że wystarczy się postarać i wiele rzeczy można osiągnąć.
ja ostatnio osiągnęłam jakiś stan równowagi w rzeczach posiadanych.
ta przestrzeń, która się zrodziła własnie z minimalistycznych kroków, otworzyła przede mną nowe horyzonty.
ale i nowe wyzwania.
zwolniła się u mnie cała półka, którą dotychczas zajmowało kilkanaście tomów powieści z serii 4-in-1 wydanych przez readers digest.
w ostatni weekend spotkawszy się z J&T wybraliśmy się na wizytację do empiku.
ja trafiłam pod półkę z paperbackami.
i choć w pierwszej chwili z błyskiem oku rzuciłam się na co najmniej 2 książki- odłożyłam je z powrotem na półkę.
myślę sobie, że nie chcę od razu wpadać w jakiś nowy wir, w jakieś kolekcjonerskie zapędy.
albo nadrabiać, że skoro 15 książek poszło do ludzi, to ja mogę przynieść 7 i 1/2 na ich miejsce.
myślę, że to czas dla mnie na zamyślenie: minimalizm i co dalej?
teraz jest czas na spokojny czas, na zadumę.
na wybór rzeczy ważnych, mniej ważnych.
na wybór tego, co chcę, żeby mi dalej towarzyszyło w życiu, żeby mi było kierunkowskazem myśli, a odsianiem impulsów, i tego, co mi się tylko wydaje, że muszę.
* * *
w planach: założenie listy książek, muzyki i filmów: i co jakiś czas weryfikacja pomysłu.
czy chcę, czy muszę, czy mogę wykreślić.
dodam, że w ramach ćwiczenia charakteru, i panowania nad ambicjami, tym razem uprawiam tele dla własnej przyjemności i satysfakcji.
dla spędzenia tego czasu sam na sam ze sobą.
nie przeliczam teraz, ile muszę, ile muszę więcej od tg, czy nawet j.
i zupełnie mi nie przeszkadza, że poziom levelowy mostu osiągnę może za tydzień, a może za dwa.
a co do minimalizmu, wiosny, i całej reszty:
ja jeszcze z wiosną się roztańczę!
i jak widać, po załączonym obrazku coś zaczyna się dziać, jakieś ziarno kiełkować.
być może to już koniec nocy ciemnych, zim wszelkiego rodzaju.
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
2 miesiące temu
7 komentarze :
at: 29 marca 2010 13:52 pisze...
Wiesz co, przeczytaj sobie "Czterogodzinny tydzień pracy", to może uda Ci się ten minimalizm / zen jakoś fajnie ukierunkować. Tylko niech Cię nie przeraża tytuł:)
at: 29 marca 2010 13:55 pisze...
tytuł brzmi świetnie ;-)
a ja na razie od zen odpoczywam jak widać ;)
jest sobie małe zen, i póki co nie myślę o jakimś wielkim Zen ;-)
at: 29 marca 2010 14:07 pisze...
Weronika, wrzuć zdjęcia tego swojego minimalistycznego świata :)
at: 29 marca 2010 14:45 pisze...
wyrzucanie zbędnych rzeczy z domu, robienie czystek ma swoje odniesienia do robienia porządku w życiu :)
a co do ksiażek, to ja bym mogła zbiera i zbierać. kocham ksiazki :)
at: 29 marca 2010 15:01 pisze...
ja też kocham książki.
ale nie zamierzam (ponownie) wpaść w książkowy szał, i brać wszystko co mi wpadnie w łapki.
zamierzam mieć więcej porządku także w książkowym życiu ;-)
at: 29 marca 2010 16:36 pisze...
oj, ja mam tak z książkami, że muszę przeczytac 100 książek rocznie... Robię sobie listę itd. Trochę to złe, bo po przeczytaniu książki zamiast się nad nią zastanowic, od razu sięgam po następną. mam nadzieję że kiedyś zastopuję. :)
Tymczasem pozdrawiam i powodzenia :D
at: 30 marca 2010 21:58 pisze...
Nastrój prawdziwie Wielkanocny :) Tak i ja widzę, że to co nas wiąże w codziennym życiu to własna ambicja lub gnuśność, oraz przedmioty. Nie ma zniewolenia poza nami.
Prześlij komentarz