w moleskinie dużo różnych mądrości zapisanych mam, dużo inspiracji,
dużo zaczątków na nowe przemyślenia wpisanych w moleskine'a też mam.
wszystko to- jest narzędziem, które ma mnie poprowadzić pewną drogą.
i to ode mnie zależy jak wykorzystam mądrość innych,
i co będzie mi światłem.
mam nadzieję, że znając pojęcie dobra i zła, a przynajmniej mając wyobrażenie tych idei, z czasem, z każdym dniem będzie mi łatwiej wybierać to- co dobre.
bo obecnie - choć wiele rzeczy już wiem- to nie zawsze wybieram właściwie.
i brnę w różne szarości,
a przecież świat nie jest tylko biało-czarny, ma w sobie wszystkie barwy tęczy.
ostatnio wiele dyskusji było o narzędziach
- że wiele rzeczy w naszych rękach jest tylko narzędziem
że to naszym wyborem jest do czego, kiedy i jak je wykorzystamy.
najważniejszym narzędziem- jakim ja miałam się posługiwać było prawo.
no bo w kwestii teologicznej prawo jest mi najbliższą dziedziną (zaraz po prawie;-)
a jednak ostatnio prawo stoi gdzieś sobie na bocznym torze...
może trochę w świetle tego artykułu: oodam za ciebie życie (strona 1, 2, 3)
taki prawniczy dramat pytań egzystencjalnych...
mnie do tej pory jako (prawie) kanoniście- przyszło póki co dwukrotnie zmierzyć się z kanonicznym dramatem pytań...
i przyznam, że zawsze wierzyłam, że prawo ma stać na straży jedności i wierności wyznania.
do tej pory nie umiem się do końca odnaleźć w tym świecie, że "też trzeba mówić, że też trzeba tak radzić, że...".
za prawo cywilne: mimo wielu rozmów nawet na samym szczycie, mimo wielu związanych z tymi szczytami propozycji nie do odrzucenia- podziękowałam...
bo nie wiem czy miałabym w sobie na tyle siły i moralnej odwagi, żeby dobrze tym narzędziem władać.
co z prawem kanonicznym?
póki co odpoczywam. nabieram dystansu.
póki co, próbuję na nowo znaleźć tam drogę dla siebie, siłę i także odwagę, by wiedzieć jak właściwie korzystać, jak właściwie używać prawa.
bo chciałabym być kiedyś światłym i mądrym kanonistą,
bo chciałabym, żeby moje działania, moja praca- była pracą na rzecz jedności, na rzecz słuszności, by także stanowiła o mojej wierności.
tymczasem- na stałe przykleiłam sobie kartkę do monitora z obowiązującymi artykułami wiary, z listu apostolskiego jp2- ad tuendam fidem.
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
2 miesiące temu
4 komentarze :
at: 5 lutego 2010 10:55 pisze...
Podobno prawnik to nie zawód, to charakter. Ciekawe, czy dotyczy to także prawników od prawa kanonicznego...
Sam chciałbym kiedyś pogadać z jakimś mądrym specem od spraw religii (a zapewne i prawa kanonicznego), bo miałbym kilka podchwytliwych (moim zdaniem) pytań. Ale nie z żadnym wyszczekanym gościem, z którym mogę uskutecznić tylko kulturalną pyskówkę. Wolę kogoś, kto mi spokojnie przyzna rację:)
at: 5 lutego 2010 11:05 pisze...
@wesoły a prawo to narzędzie ;-)
mam wątpliwości co do tego, jak ja bym korzystała.
mam nadzieję, że właściwie- ale nie wiem, czy umiałabym mocno i statecznie występować przeciwko nieprawościom....
w kwestii podchwytliwych pytań: możesz zawsze spróbować mi zadać.
ale obawiam się, że na MOIM blogu to JA jestem najrówniejsza ;-)
at: 6 lutego 2010 23:53 pisze...
Samodzielne wybieranie, jak wykorzystać mnądrość innych może być ryzykowne. Nie, żebym ja miał jakieś osiągnięcia na tym polu, ale w tym przypadku oparłbym się raczej na tym, co mówi Holy Monitor, i dopiero z tym konfrontował Apokryfy z Moleskina...
at: 7 lutego 2010 09:08 pisze...
w każdej dziedzinie zdecydowanie rozsądniej jest korzystać z mądrości wypracowanej przez innych, aby po prostu nie popełnić wielu błędów.
choć wiadomo, że mądrość innych nie obejmuje wszystkich sytuacji, i jakieś błędy popełnimy.
nie mówię, że należy iść po linii najmniejszego oporu- ale czasem trzeba przeliczyć wszystkie za i przeciw- i może się okazać, że czyjaś mądrość jest dla nas wystarczającą lekcją.
Prześlij komentarz