przed laty kilkakrotnie widziałam spektakl w teatrze logos
z miniaturą- niebieskie róże.
i sądziłam, że takie rzeczy to tylko właśnie w książkach się zdarzają,
ale wczoraj, od razu wiedziałam, gdzie znajdę w.
po prostu od razu- w sposób niewytłumaczalny.
mogłam nawet iść z wyciągniętą ręką,
i od razu właściwe miejsce wskazać palcem- gdzie...
sądziłam także, że ten krok będzie krokiem ku niepamięci,
a jednak ze zdziwieniem odkryłam, że dobrze mi z obecnym poukładniem myśli i zdarzeń.
z taką rysą sentymentalną w tle.
i z zaskoczeniem odkryłam, jak bardzo mimo wszystko jestem podobna do ewy.
bo przez ten czas ona urosła w mojej wyobraźni do niesamowitych rozmiarów,
przyznaję, że przez długi czas była dla mnie obrazem złej osoby.
i to zmusza mnie do prze-myślenia/analizowania kilku rzeczy.
bo może, mimo tego, że ja chciałam być zawsze dobrym człowiekiem,
o to dobro w swoich czynach się starać,
może przez to podobieństwo- gdzieś i ja popełniam jakiś błąd.
a podobieństwo znalazłam w drugim bukiecie żółtych róż.
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
2 miesiące temu
1 komentarze :
at: 30 listopada 2009 20:03 pisze...
każdy ma w sobie trochę zła...
Prześlij komentarz