generalnie powinno być tak, że luteranie powinni znać swoje wyznanie.
właściwie, ideałem by było- aby jakikolwiek wyznawca się
na swoim własnym wyznaniu znał.
wiem, że to jest nieustająca dyskusja, której końca nie widać,
dyskusja na temat: wiedzieć czy wierzyć.
mogłabym się w tym miejscu wesprzeć wieloma mądrościami.
moim nie-ulubionym akwinatą, cnotami, czy innymi różnościami.
a przecież wierzyć- to znaczy poznawać.
a przecież poznawać- to pozwalać, aby światłość przenikała naszą ciemność
i rozpraszała wszelkie mroki.
i chociaż przymioty boże są nieskończone- jak niezmienność, wieczność.
to nic nie stoi na przeszkodzie- abyśmy próbowali na tyle,
na ile możemy- poznać boga, choćby na pewnym odcinku.
niewątpliwie, jak już go trochę poznamy- będzie nam się lepiej dalej szło,
ze świadomością, że oto on- kroczy obok nas,
jest z nami w drodze, niekoniecznie do emaus.
a płatków róży lutra uczyłam się długo :-)
właśnie przez to, że żaden! ze znanych mi luterańskich wyznawców nie umiał mi odpowiedzieć na pytanie- co oznacza piąty płatek.
no bo niby to takie proste: tylko chrystus, tylko pismo, tylko wiara...
a piąty, ten najbardziej zapomniany- okazał się być najpiękniejszym...
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
4 miesiące temu
0 komentarze :
Prześlij komentarz