Content

poniedziałek, 8 czerwca 2009

no need to argue


staram się ( z zasady) nie wdawać w forumowe/blogowe dyskusje.

dodam- że unikam takich dyskusji nauczona wzorem chrześcijańskich forumów(!)
imho- staram się zawsze prowadzić racjonalną dyskusję,
a przynajmniej opierać się na rzeczowych argumentach.
ale przyznaję- to tylko moje subiektywne mniemanie, że mi się tak udaje ;-)

podobno ostatnimi czasy blogowe sfery poruszył konflikt kominek vs. dr oetker.
przyznaję- że ja o kominku dowiedziałam się dopiero z wpisu pt na FB (oraz na hello).
teraz kominek, dzięki dr oetkerowi urósł na blogową gwiazdę.
a rzecz zaczęła się tak : kominek vs. dr oetker - początek ;-)

co prawda z tą wolnością słowa i represjami oraz rozdmuchiwaniem szykan
kominek zdecydowanie przesadza. ale i firma dała ciała.

pisałam już kiedyś o tym na śledziu- że wbrew pozorom nie jest tak trudno
budować dobre relacje z klientem.
że czasami wystarczy podpatrzeć metody innych.

co prawda- w kwestii kominka dyskusja rozbijała się o motyw przewodni,
czy oetker powinien przeciwko kominkowi wystawić prawników i straszyć sądami,
czy też wystarczyło postawić kawę/flaszkę informatykom, żeby pobawili się
w pozycjonowanie gógli i spuszczenie kominka na szary koniec.
niby jest taki krzyk, że wszystko się powinno jawnie, wszem i wobec,
ale- imho- należy trochę popatrzeć na przeciwnika ;-)

od razu - w tej sytuacji przypomniało mi się zdarzenie,
jak kiedyś ( w poprzedniej firmie) otrzymaliśmy poważne pismo
z pewnej poważnej firmy, wystosowane przez poważnych! prawników o treści,
iż nie wolno pracownikom tej firmy wysyłać życzeń świątecznych,
a nie daj boże giftów w postaci kalendarzyków/długopisów/itp,
bo ich prawnicy będą zmuszeni wytoczyć nam proces o próbę przekupstwa...
list ten jako wielkie dziwo przez dobre pół roku bawił zespół
- wisząc na drzwiach szacownej lodówki.

myślę, że bardzo rozsądnie pt w pewnym miejscu zauważył,
że o jakości usług jesteśmy oceniani poprzez obsługę POsprzedażową.
i właściwie nie zna się dnia ani godziny :-)
a co najważniejsze wbrew pozorom- uprzejmość nic nie kosztuje.

* * *
nie odmawiam nikomu prawa do obrony własnego imienia
- ale wszystko na miarę sytuacji.
niekiedy pewne insynuacje należy zwyczajnie ominąć z podniesionym czołem.
a z "marketingu usług" beckiwtha zapamiętałam tylko tyle,
że klienta trzeba pamiętać przez pół roku :-)

btw: bardzo lubię od czasu do czasu podczytywać mądrości pt :-)
przyznaję- ostatnimi czasy- wybitnie spodobały mi się wielkie oczy :-)

i teraz tutaj powinien zakrzyknąć donośnym głosem niejaki t zwany g,
że ja- to na pierwszych kilkanaście rzutów oka- wyglądam na czarownicę :-)

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.