chociaż- z drugiej strony-
ostatnio - bardziej niż kiedykolwiek wcześniej doceniam rytm slow ;-)
po wyczerpaniu wszystkich możliwych kół ratunkowych
- przyszło mi w końcu wykazać się większym niż minimalnym ;-)
zainteresowaniem moją pracą magisterską.
i fakt- najpierw było przerażenie w oczach, i rwanie włosów z głowy,
i kilka nieprzespanych nocy, zanim się gdzieś tam wbiłam w rytm pisania.
praca pracą, ale na wszystko jest czas, miejsce i pora.
także: na odpoczynek.
od dłuższego czasu- preferowałam odpoczynek aktywny.
tłumaczyłam sobie, że aktywność inna od codziennej aktywności- może być odpoczynkiem.
jednak zdarzenia powiązane z pracą zawodową pomieszały mi nieco plany i zamiary.
i tak- po wielodniowym nękaniu tej nieszczęsnej magisterki,
spakowałam torbę, i ustawiłam sobie status "wyjechana" ;-)
i już pierwsze minuty dojechania na miejsce,
ustawiły mnie w tryb slow.
no nie da się inaczej- niż właśnie w rytmie slow pić kawę na tarasie,
siedzieć sobie w fotelu z widokiem na las i pola.
co prawda- trochę żwawiej niż slow- trzeba było machać łapkami w jeziorze,
żeby nie zmarznąć, gdy temperatura powietrza wynosiła około 15 stopni ;-)
dodając do tego dużą ilość nocnych rozmów, kilka garści uśmiechów
i w sumie- w takim rytmie slow, na hamaczku powieszonym w ogrodzie- naprawdę mogłabym pofunkcjonować dłużej ;-)))
i przyznaję, że mam w planach- takie przeorganizowanie zadań,
żeby następnym razem móc sobie zaplanować kilkudniowy spływ kajakowy,
właśnie w rytmie slow- nigdzie się nie spiesząc,
mając czas na moczenie nóg w jeziorze, czy po prostu słuchanie ciszy.
a jednak: po takim slow- z przyjemnością wracam do swojego codziennego biegania po mieście,
jeszcze mam przecież tyle rzeczy do zrobienia, i ten czas mógłby się bardziej zakrzywiać! ;-)
and i run the red, won't stop at night
i don't care for traffic lights
things ain't moving quick enough for me!
i don't care for traffic lights
things ain't moving quick enough for me!
0 komentarze :
Prześlij komentarz