tak naprawdę wielki post jest moim ulubionym okresem liturgicznym,
i jak już się przyzwyczaję do klimatu 7 tygodni bez,
to potem chwilę trwa zanim ogarnę się, że to już czas sekwencji victimae paschali laudes.
przyznaję, iż w tym roku, z uwagi na okoliczności towarzyszące
tym bardziej jest mi trudno dojść do tego radosnego alleluja,
nawet wtedy, gdy uważam, że wielkanocne alleluja jest najpiękniejsze.
wielki post zaczął się dla mnie prywatnym trudem,
z którym tak naprawdę nie poradziłam sobie do dzisiaj.
bo pożegnania są trudne- w wymiarze bardzo osobistym i ludzkim,
zwłaszcza, jeśli się żegna kogoś bardzo ważnego.
kościołowo: jakkolwiek kolędy lubię po łacinie,
wielkanocna liturgia dla mnie- najpiękniejsza jest wschodnia.
stąd- korzystając z bliskości mojej ulubionej cerkwi, gdzie przez długi czas uczęszczałam na religię,
i gdzie najczęściej korzystam z gościnności o.A oraz p.G.- wielkanoc w tym roku zabrzmiała mi przepięknym starocerkiewnosłowiańskim. a jakże ;-)
Христос воскресе из мертвых, смертию смерть поправ и сущим во гробех живот даровав!
* * *
prywatnie- nadal próbuję jakoś odnaleźć się w tym "życiu bez"
i ciągle czerwone koszule są odwieszone w szafie na dalsze miejsce,
na zaś.
jednak- w tym szczególnym okresie jakim jest wielkanoc,
i teraz trwająca oktawa
- myślę sobie, że przecież zawsze wygrywa życie, że ono pokonuje śmierć- nawet w wymiarze osobistym.
i że ta wiara, jest w tym momencie mi bardzo potrzebna
- że życie zawsze wygra, zawsze znajdzie drogę.
bo przecież zazieleni się, zakwitnie kilka drzew.
ach, i oczywiście życzenia w moim ulubionym afrikaans:
Christus het opgestaan! Hy het waarlik opgestaan!
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
2 miesiące temu
0 komentarze :
Prześlij komentarz