kiedyś namiętnie kolekcjonowałam świeczniki.
sądziłam, że najważniejsze jest to, by zawsze mieć światło.
sądziłam, że takie światło przełoży się na to- że w każdym aspekcie życia zapanuje jasność.
dzisiaj- z uwagi na minimalizm, oraz inne zdarzenia
- pudło ze świecznikami stoi w piwnicy.
i nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze do niego powrócę.
(choć kilka egzemplarzy ma charakter kolekcjonerski).
ale co innego jest mi teraz światłem.
* * *
choć nie zamierzam przestać wierzyć, że bliskość jest najważniejsza,
że to ona jest najważniejszym budulcem relacji.
i że - choćby nie wiem co się działo- najważniejsza jest obecność.
Dzisiaj w nocy przyszło sirocco
2 miesiące temu
2 komentarze :
at: 26 listopada 2010 09:34 pisze...
Bliskość i obecność, właśnie tak, zdecydowanie najważniejsze są, zwłaszcza teraz, gdy ludzie tak często w pośpiechu o nich zapominają i oddalają się od siebie.
Światło, takie fizyczne, bardzo potrzebne mi jest, szczególnie teraz gdy nadchodzi zima, palę świece niemal codziennie. Mam jakieś takie niemal pogańskie, pierwotne przywiązanie do ognia, zresztą nie tylko ja przecież.
A gdybyś kiedyś chciała pozbyć się tego pudła ze świecznikami z piwnicy, to daj znać, chętnie Cię od niego uwolnię. Moja Mama jest kolekcjonerką (a ani trochę minimalistką), więc mogłabym ją uszczęśliwić... ;-)
at: 28 listopada 2010 00:40 pisze...
fajnie powiedziane, najwazniejsza jest obecność...niekoniecznie bliska, ale najwazniejsza
Prześlij komentarz