Content

czwartek, 4 czerwca 2009

wiara jest wtedy



gdy byłam mała to wierzyłam, że jak ktoś jest z zagranicy,
to nie może słyszeć hałasu, który czynię,
no bo przecież to był hałas polski ;-)

gdy byłam mała- wierzyłam że, filmy i obrazy, są zamknięte w telewizorze.

jak byłam nieco starsza- to wierzyłam,
że skoro czegoś nie umiem mając te 6-7 lat- to pewnie nigdy nie będę umieć.

gdy byłam jeszcze bardziej starsza - to wierzyłam, że najważniejsza
jest pierwsza niedzielna msza, że bogu można oddawać hołd tylko o poranku,
że liczy się tylko ta modlitwa w pierwszej chwili dnia.

gdy znowu urosłam- wierzyłam, że nic w życiu nie ułożę,
o ile przede wszystkim nie ułożę sobie relacji z Najwyższym.

ale jednak- cały czas wierzę, że nie ma wiary bez mądrości,
nie ma wiary bez poznania.
i że nie można mówić o dojrzałej wierze- kiedy nie umiem powiedzieć
w jakiego Boga, dlaczego albo- po co wierzę.
że siłą człowieka może być tylko mądrość, jego wola, jego wybory jego decyzje.
a jednak- w sposób szczególny- od 5 lat,
Najwyższy pokazuje mi codziennie inną naukę,
co i rusz to inaczej znaczy swoim palcem moje życie.

nie ukrywam, że chwilami jest to bardzo trudny czas,
a czasami- łatwy właśnie przez to, że trudny,
że w tym czasie przyszło mi podjąć wiele trudnych decyzji,
zmierzyć się z wieloma różnymi sytuacjami, a jednak w każdej z nich
- dostrzegam światło.

jednakowoż w najbliższym czasie- bo już jutro- przyjdzie mi stanąć przed jednym
z trudniejszych egzaminów z wiary w moim życiu.
zawsze walczyłam przede wszystkim o mądrość, o rozwagę, o wierność wyznaniu.
i też takie świadectwo przyjdzie mi dać samej.
na dodatek- jednym z ostatnich egzaminów- będzie właśnie egzamin z eschatologii
- czyli z nauki o rzeczach ostatecznych.

przyznaję- że moja książkowa wiedza na ten temat pozostawia wiele do życzenia...
przyznaję, że próbowałam chodzić różnymi ścieżkami,
że nawet dałam się ponieść luterskiemu "warownym grodem".
a jednak w każdej chwili - jestem gotowa wyśpiewać te deum,
a jednak w każdej chwili gotowa jestem wyznać wiarę,
nie tylko atanazjańskim wyznaniem, a także nawet "ad tuendam fidem".

a jednak- mimo tak wielkiej mojej ufności, tak wielkiego światła,
tak wielkiej pewności, że po raz pierwszy od lat
- nie proszę o znak, nie proszę o pozwolenie na włożenie palca w bok,
w sposób szczególny jestem świadoma swoich małości i ludzkich słabości.

i nie wiem czy odważę się- do owych ostatecznych egzaminów.
bo przecież- stan posiadanej przeze mnie wiedzy pozostawia wiele do życzenia.
a przecież tak bardzo chciałabym być przede wszystkim pewna tej wiedzy,
pewna mądrości, pewna rozumu, bo kiedyś sądziłam, że tylko to stanowi o wierności.
a przecież nie chcę liczyć na łut szczęścia- mimo ufności w palec boży.
a przecież nie wiem- czy się nadaję na takie ostateczne zaliczenie tego czasu,
tej nauki o bogu,
skoro jeszcze mimo tej ufności w to, że to Bóg moim światłem,
moją mocą, moją pieśnią i twierdzą-
- tak dużo we mnie ludzkich słabości.

O Ty, który znasz mą duszę doskonale,
który jesteś Królem królów,
pobłogosław dla mnie Boże, ścieżkę, którą pójdę.
O wieczności wiekuista,
który sobie nawet morza czynisz poddane,
pobłogosław dla mnie Boże, ścieżkę, którą mnie poprowadzisz.

* * *
btw- niejaki t- zauważył,
że cokolwiek nietypowy jest mój wyznaniowy moleskine.
a i owszem ;-)
przyznaję- noszę obrazek Theotokos.
ale to temat na osobny wątek.

0 komentarze :

Prześlij komentarz

Blog Archive

O mnie

Moje zdjęcie
po prostu: blondynka. wierzy, że zihuatanejo istnieje naprawdę. wierny wyznawca moleskine'a.